
Reklama.
Gromy ciskają na sieć przede wszystkim użytkownicy portali społecznościowych. – Dziękuję za zrujnowanie świątecznego obiadu zepsutym indykiem – miała pisać jedna z rozczarowanych klientek. – Tego nawet pies by nie zjadł – dorzucał inny. Wielu klientów skarży się na zatrucie spowodowane „podgniłym” mięsem. Sprawą ma się zająć brytyjska Agencja Standardów Żywności, który na antenie Sky News zapowiedział zbadanie sprawy.
Sieć przeprosiła klientów, ale też broni się, że dostarczone do sklepów indyki były „świetnej jakości”, a dbanie o zachowanie najwyższych standardów jest w Tesco na porządku dziennym. Brytyjski rzecznik Tesco zapowiedział, że firma odpowie na „niewielką liczbę skarg” oraz będzie się kontaktować z wszystkimi niezadowolonymi konsumentami.
Czy kłopoty sieci na Wyspach mogą w jakiś sposób odbić się na polskim rynku? Sieć ma przeprowadzić dochodzenie, żeby ustalić, w którym miejscu w łańcuchu dostaw mogło się pojawić podejrzane mięso. Jest jednak niewielkie prawdopodobieństwo, by „podgniłe indyki” trafiły na polski rynek. Zapytaliśmy o sprawę biuro prasowe polskiego oddziału Tesco, do tej pory nie otrzymaliśmy jednak odpowiedzi.
Minione święta nie należały zresztą do wyjątkowo udanych, również dla polskich sklepów Tesco. W internecie można znaleźć skargi klientów niektórych sklepów na warunki, w jakich pakowano do plastikowych toreb żywe karpie. W Opolu klienci krytykowali pakowanie karpi do toreb bez wody – na co sieć, jak podkreśla portal „Wiadomości Handlowe” odpowiedziała oświadczeniem, że ryby były pakowane do specjalnych toreb z użebrowaniem, dzięki czemu ryby „nie dotykały bezpośrednio siatki i mogły w naturalny sposób oddychać przez skórę”.