Reklama.
– Naszym największym osiągnięciem jest to, że udało się nam zaprezentować swój produkt jako „premium”. I chociaż często bywamy de facto podwykonawcami, nasze logo jest widoczne z daleka. Wszyscy widzą, że to polska marka – podkreśla w rozmowie z INN:Poland Marek Kaliński, założyciel start-upu YouArtMe i twórca marki Candellana. Dlaczego premium? Świeczki torunian do najtańszych nie należą – w USA można je znaleźć za około 40 dolarów, w Polsce sklepy sprzedają je w cenach od 60 do 120 złotych.
Innowacyjne świeczki
Czy świeczki mogą stać się innowacyjne? – zapyta niejeden czytelnik. Okazuje się, że jak najbardziej. Samo YouArtMe jest zresztą firmą, która powstała po to, by szukać nowych nośników dla designu. I prawdopodobnie jednym z niewielu start-upów, który PARP-owski program 8.1 może wspominać z rozrzewnieniem, bo to właśnie dotacja pozwoliła mu rozkręcić działalność. – Jesteśmy trochę pracownią projektową, portalem z ładnymi rzeczami, zajmujemy się też szukaniem nowych płaszczyzn dla designu – tłumaczy Kaliński.
Czy świeczki mogą stać się innowacyjne? – zapyta niejeden czytelnik. Okazuje się, że jak najbardziej. Samo YouArtMe jest zresztą firmą, która powstała po to, by szukać nowych nośników dla designu. I prawdopodobnie jednym z niewielu start-upów, który PARP-owski program 8.1 może wspominać z rozrzewnieniem, bo to właśnie dotacja pozwoliła mu rozkręcić działalność. – Jesteśmy trochę pracownią projektową, portalem z ładnymi rzeczami, zajmujemy się też szukaniem nowych płaszczyzn dla designu – tłumaczy Kaliński.
Spółka powstała w 2012 roku, ale przez długi czas szukała pomysłu na siebie np. zajmując się malowaniem fajansu. W końcu, w wyniku rozmów z jednym z klientów, stanęło na świeczkach drukowanych w 3D. Pierwsze zamówienie jednak nie wypaliło. – Co może być trudnego w zalaniu wydruku 3D parafiną? Okazało się, że dużo, pierwszy udany model stworzyliśmy po dwóch latach – śmieje się Marek Kaliński.
Ze względu na poziom skomplikowania technologii torunianie obsługują cały proces produkcji. Nie chcą, by poszczególne jego elementy wyciekły do konkurencji. – Cały know-how jest w naszych rękach. Sami tworzymy projekty, prototypy, robimy formy a potem odlewy. Na koniec zalewany je uszlachetnioną parafiną. – podkreśla właściciel Candellany.
Od kamienicy do fabryki
Gdy udało się już jednak uporać z problemami technologicznymi, rozwój Candellany ruszył z kopyta. – W 2015 byliśmy na 4 piętrze kamienicy. Proszę sobie wyobrazić, że kurier wnosił tam worki parafiny, po 25 kg każda. Myślę, że do tej pory mnie przeklina – śmieje się Kaliński. Już rok później mężczyzna zdecydował się na produkcję przemysłową. – Kupiliśmy sprzęt, wynajęliśmy dawny sklep spożywczy o powierzchni 150 metrów – wspomina przedsiębiorca. Do pozyskiwania chętnych użył Growbotsa – narzędzia do zautomatyzowanego proces docierania do klienta.
Gdy udało się już jednak uporać z problemami technologicznymi, rozwój Candellany ruszył z kopyta. – W 2015 byliśmy na 4 piętrze kamienicy. Proszę sobie wyobrazić, że kurier wnosił tam worki parafiny, po 25 kg każda. Myślę, że do tej pory mnie przeklina – śmieje się Kaliński. Już rok później mężczyzna zdecydował się na produkcję przemysłową. – Kupiliśmy sprzęt, wynajęliśmy dawny sklep spożywczy o powierzchni 150 metrów – wspomina przedsiębiorca. Do pozyskiwania chętnych użył Growbotsa – narzędzia do zautomatyzowanego proces docierania do klienta.
– Zorientowałem się wówczas, że Candellana to joker w zestawie kart YouArtMe. Takiej okazji nie mogłem przepuścić – wspomina.
Jego firma wciąż parła do przodu. Po niespełna roku sklep spożywczy również okazał się za mały. Teraz Candellana mieści się w 500-metrowej hali fabrycznej. Szybko wyjaśniło się również, że głównym rynkiem zbytu będą Stany Zjednoczone (55 proc. całego obrotu). – Zamówienia wydajemy tam już kontenerami – opowiada Kaliński.
Gwiazdy estrady w portfolio
Gdzie trafiają polskie świeczki? Dużym zainteresowaniem cieszy się wśród słynnych zespołów muzycznych, które umieszczają je w swoich sklepach internetowych. Za pośrednictwem Global Merchendising Services, produkty Candellany trafiają do takich kapel jak Slayer, Motorhead, A Perfect Circle, czy Ghost. Innym słynnym klientem był Facebook, zamówienie było związane z Instagramem.
Gdzie trafiają polskie świeczki? Dużym zainteresowaniem cieszy się wśród słynnych zespołów muzycznych, które umieszczają je w swoich sklepach internetowych. Za pośrednictwem Global Merchendising Services, produkty Candellany trafiają do takich kapel jak Slayer, Motorhead, A Perfect Circle, czy Ghost. Innym słynnym klientem był Facebook, zamówienie było związane z Instagramem.
W Polsce Candellana znalazła natomiast uznanie u Nergala. Wcześniej wyprodukowana przez torunian różowa świeczka w kształcie czaszki pojawiła się w programie Kuby Wojewódzkiego, w którym brał udział lider formacji Behemoth. – Musiał ją tam postawić ktoś z TVN-u. Po show odezwaliśmy się do Behemoth i stworzyliśmy dla nich całą kolekcję – wspomina przedsiębiorca. Toruńska firma zaprojektowała również świeczki na potrzeby Muzeum Powstania Warszawskiego i PGNiG.
Dzisiaj Candellana jest już obecna na 16 rynkach. Poza USA jest to m.in. Kanada, Niemcy, Francja, Wlk. Brytania, Szwajcaria, Islandia, kraje Beneluksu, Szwecja, Czechy czy Zjednoczone Emiraty Arabskie. – Propozycje spotkań od dystrybutorów dostaję praktycznie non-stop – zauważa Kaliński.
O niepozornej firmie z Torunia robi się coraz głośniej. Publikacje na jej temat pojawiły się już w niemieckim „Cosmopolitanie” i brytyjskim „Joy”. A może być jeszcze lepiej. – Od 15 stycznia ruszamy na serię targów międzynarodowych. Będziemy w Kolonii, Frankfurcie, Nowym Jorku, Paryżu i Dubaju – wylicza Kaliński. I dodaje, że wraz ze swoją drugą połową Moniką Mitoraj, z która tworzy projekt Candellana, noszą się z kolejną zmianą siedziby. Rzecz jasna – na większą.