Afera z procesorami Intela rozszalała się na dobre. Pikanterii sprawie dodaje fakt, że Brian Krzanich, prezes firmy, sprzedał tyle swoich akcji, ile mógł, gdy Intel wiedział już o problemie. Menadżer znalazł się w niekomfortowej sytuacji. Czy coś jest na rzeczy? A może to tylko „niefortunne wyczucie czasu”?
Choć afera z procesorami Intela medialnie wybuchła dopiero teraz, wtajemniczeni wiedzieli o niej wcześniej (w tym sam Intel). To normalna praktyka utrzymywania sprawy w tajemnicy do czasu, aż jej uczestnicy nie przygotują działań naprawczych, czyli aktualizacji.
Prezes Intela sprzedał akcje
Dziennikarze serwisu The Motley Fool zdradzili jako pierwsi, że Brian Krzanich sprzedał w listopadzie akcje koncernu.
Wówczas Krzanich pozbył się akcji wartych 24 mln dol. Został mu jedynie minimalny pakiet 250 tys. akcji, do którego posiadania jest zobowiązany. Sprzedaż nastąpiła po tym, jak producent dowiedział się o ogromnym problemie z procesorami. Krzanich jednak twierdzi, że dokonanie sprzedaży nie miało żadnego związku z procesorami.
Należy też pamiętać, że sprzedaż stanowiła część planu handlowego, który umożliwia w określonym terminie sprzedaż udziałów. Chodzi o to, by menadżerowie spółki nie zostali oskarżeni o wykorzystywanie poufnych informacji. Plan utworzono 30 października – miesiąc przed tym, jak Krzanich dokonał sprzedaży, podaje portal Ars Technica. A Intel – jak podają zagraniczne media – o luce wiedział od czerwca.
Niewykluczone, że uzasadnienie decyzji o sprzedaży akcji było inne. W tym roku zmieniły się bowiem przepisy prawa podatkowego na terenie Kalifornii. Najmocniej uderzą w najbogatszych ludzi mieszkających w tym stanie. Zalicza się do nich Krzanich, więc możliwe, że chodziło mu o ochronienie się przed utratą części majątku. Ot, ruch prewencyjny.
Na korzyść Krzanicha przemawia to, że sprzedawał akcja po podobnej cenie jak obecna, zatem nie wzbogacił się przesadnie na wewnętrznych informacjach, jakie posiadał. Ale niewykluczone, że sprawie przyjrzy się amerykańska komisja ds. papierów wartościowych i giełd.
Dwaj giganci: Equifax i Intel
A z tą żartów nie ma, o czym przekonało się kilku menadżerów firmy Equifax. To jeden z największych koncernów z branży kredytowej w Stanach Zjednoczonych. Kilka miesięcy temu doszło do wielkiego wycieku danych, który objął ok. 143 mln klientów. Wykradziono m.in. daty urodzenia, adresy i numery ubezpieczeń społecznych. Firma wiedziała o tym problemie wcześniej, jednak ukrywała go.
Kilku menadżerów sprzedało małe pakiety swoich akcji. Jako że giełda nie była dla Equifax tak wyrozumiała i z firmy wyparowało kilka mld dol., kwestia ich zarobku pozostaje sporna. Nie pomaga im też fakt, że nie zaplanowali wcześniej sprzedaży. Zgodnie twierdzą, że nie wiedzieli o złamaniu zabezpieczeń i wycieku danych z Equifax. Postępowanie w ich sprawie prowadzi Departament Sprawiedliwości.
A na czym dokładanie polega kłopot ze sprzętem Intela? Luka w zabezpieczeniach procesorów powoduje, że zewnętrzna aplikacja może uzyskać dostęp do chronionej pamięci systemu operacyjnego. Pozwala to cyberprzestępcom wykraść np. hasła logowania. Intel zapobiegł temu poprzez wypuszczenie łatki, tyle że jej działanie spowalnia komputer, a mniej serwer. Więcej na ten temat pisaliśmy tutaj.