Dwukrotne podniesienie minimum dochodowego, umożliwiającego wnioskowanie o wsparcie czy zwiększona wysokość możliwego comiesięcznego wsparcia i wydłużony okres wsparcia – to założenia prezydenckiego projektu nowelizacji ustawy o wsparciu kredytobiorców (nie ukrywajmy, chodzi o tzw. frankowiczów). Projekt trafił do specjalnej podkomisji, która odpowiada za nowe przepisy.
Pierwotna ustawa pochodzi z 2015 roku, ale o jej nowelizacji mówi się praktycznie od ostatnich wyborów. Za propozycje zmian odpowiada stworzona w zeszłym roku specjalna podkomisja Sejmu, do której formalnie trafiły już trzy projekty nowelizacji pierwotnego aktu: złożone przez Platformę Obywatelską, partię Kukiz'15 i wreszcie – przez Kancelarię Prezydenta.
Ten ostatni projekt (jego pierwsze czytanie w Sejmie odbyło się w październiku zeszłego roku) idzie najdalej, jeżeli chodzi o wsparcie posiadaczy kredytów walutowych. Zawiera on m.in. propozycję podniesienia minimum dochodowego umożliwiającego wnioskowanie o wsparcie – gdy koszty kredytu przekraczają 50 proc. dochodów kredytobiorcy (wcześniej – 60 proc.), co oznacza realnie około tysiąca złotych na osobę w rodzinie. Na mocy tej nowelizacji podniesiony zostałby też pułap możliwego comiesięcznego wsparcia – z 1500 do 2000 złotych oraz dwukrotnie wydłużony okres możliwego wsparcia, do 36 miesięcy.
Nie ma co ukrywać: prezydencki projekt ma największą siłę przebicia. Jak przypomina Radio ZET, już na początku lutego ustosunkował się do niego rząd Mateusza Morawieckiego. – Rząd pozytywnie ocenia proponowaną ustawę – zadeklarował jednoznacznie jego gabinet w stanowisku z 9 lutego.
Prezydencki projekt zawiera też mechanizmy mające zmusić banki do przewalutowania kredytów walutowych na złote: przy czym swobodę decyzji w tym zakresie będą mieli kredytobiorcy. Branża szacuje, że tylko w pierwszym roku obowiązywania ustawy, będzie musiała wysupłać na ten cel około 2,2 mld złotych.
Jak podkreśla portal Interia, ostatecznie koszty wsparcia frankowiczów są przerzucone na wszystkich. Nie chodzi tylko o możliwe wsparcie ze środków publicznych, ale też proste zabiegi banków. Z danych NBP wynika, że w ciągu ostatnich lat spadło oprocentowania lokat, natomiast kredytów – ani drgnęło. Wzrosły marże od kredytów mieszkaniowych oraz szereg rozmaitych prowizji: tylko na podwyższonych opłatach banki zarobiły w zeszłym roku miliard złotych więcej niż w roku poprzednim.