Opcja, która dotychczas była dostępna wyłącznie w Stanach Zjednoczonych i Kanadzie – a więc możliwość umieszczania na portalu Marka Zuckerberga ogłoszeń rekrutacyjnych – została właśnie rozszerzona na kolejne czterdzieści państw. Doświadczenia zza Atlantyku pokazują, że Facebook może w ten sposób podciąć skrzydła świetnie dotychczas prosperującej branży rekrutacyjnej.
Hiszpania, Wielka Brytania, Brazylia – to tylko pierwsze z brzegu przykłady krajów, w których będzie dostępna „rekrutacyjna” funkcjonalność największego na świecie portalu społecznościowego. I choć na tej liście nie ma Polski, to można się spodziewać, że pojawi się już wkrótce – w końcu skok z rynków Ameryki Północnej na największe rynki poza tym kontynentem zajął firmie Zuckerberga zaledwie rok.
W ostatnich latach moderatorzy i menedżerowie Facebooka zaobserwowali, że pracodawcy i tak – bez względu na prowadzony przez wynajęte firmy rekrutacyjne czy na stronach i łamach tradycyjnych mediów proces – wrzucają na swoje profile na portalu ogłoszenia o naborze do pracy.
W końcu postanowiono zrobić użytek z tego zjawiska. W ten sposób powstały narzędzia i procedury, które są darmowe zarówno dla firm, jak i dla indywidualnych użytkowników Facebooka. Firmy mogą publikować posty z ofertami pracy, zarządzać aplikacjami kandydatów i planować spotkania z nimi przy użyciu aplikacji dostosowanych do urządzeń mobilnych. Do aplikacji o pracę automatycznie ładują się dane o naszym doświadczeniu zawodowym ze stosownej części profilu kandydata (choć z możliwością edytowania przez kandydata).
Po złożeniu aplikacji Facebook automatycznie łączy obie strony procesu poprzez Messengera. W komunikatorze można uzgodnić datę rozmowy kwalifikacyjnej i ustawić przypomnienia dotyczące poszczególnych etapów procesu rekrutacyjnego.
Szukanie pracowników Doświadczenia ze Stanów są dla przedsiębiorców zachęcające, nawet pomimo faktu, że Facebook tak skorygował swój projekt, by odpowiadał przede wszystkim na potrzeby firm szukających kandydatów w swojej okolicy (w końcu olbrzymia większość biznesów to firmy lokalne). Internetowy sklep z żywnością Edible Arrangements zapełnił w ten sposób siedem wakatów w trzy tygodnie – aplikowało aż 97 osób, a cały koszt operacji wyniósł 20 dolarów, wydanych na to, by podpromować post na Facebooku. W podobny sposób firma Sky Zone – kryty park z trampolinami w Illinois – pozyskała 200 aplikacji chętnych do zajęcia 11 wolnych stanowisk.
Zapewne Facebook nie uderzy w ten sposób w największe firmy rekrutacyjne, które bardzo często wyszukują i w dyskretny sposób nagabują specjalistów o najwyższych kwalifikacjach. Ale już mniejsze firmy czy te, które zapewniają personel na stanowiska wymagające niewielkich kwalifikacji – i na pewno portale takie jak LinkedIn, znany na Zachodzie Glassdoor czy polskie Goldenline – mogą z pewnością czuć się zagrożone.