To nie pierwsza tego rodzaju limuzyna w Polsce, ale do tej pory taki standard wydawał się być domeną członków rządu – a i to raczej wiodących ministerstw niż każdego chętnego. Tymczasem jednak na wyrafinowany model auta postanowił szarpnąć się Generalny Inspektorat Ochrony Roślin i Nasiennictwa: instytucja może nie z pierwszej linii politycznych frontów, za to wiedząca, co to komfort.
Ogłoszenie na stronach Centrum Obsługi Administracji Rządowej nie pozostawia większych wątpliwości: dźwiękoszczelne szyby boczne w przednich drzwiach, po bokach i z tyłu rolety, wszystkie przyciemnione, sensor deszczu, wyrafinowane lusterka boczne – elektrycznie sterowane, podgrzewane, składane, automatycznie ściemniające się. Wszystko na podwoziu z napędem na cztery koła i sześciobiegową skrzynią.
Nowe auto dla inspekcji
Nowym autem kierowcy i pasażerowie mają jeździć bezpiecznie. Poduszki powietrzne będą nie tylko standardowo – z przodu, ale także w tylnych drzwiach i na wysokości kolan kierowcy. W fotelach będzie można regulować odcinek lędźwiowy kręgosłupa. Pokładowy komputer włączy światła drogowe automatycznie, a asystenta pasa ruchu, monitorowanie martwego pola w lusterkach.
Inspektorat jest gotów wziąć takie cacko w leasing na 35 miesięcy, z opcją wykupu. Cena auta z takim wyposażeniem to, bagatela, 170 tysięcy złotych. Albo i więcej.
Jak podkreśla w komentarzu dla portalu wp.pl Kalina Kłobukowska z Inspektoratu, limuzyna będzie potrzebna do podróżowania po rozsianych po Polsce lokalnych oddziałach. – Główny Inspektorat nadzoruje 16 wojewódzkich inspektoratów ochrony roślin i nasiennictwa, w skład których wchodzi 255 jednostek terenowych i 13 oddziałów granicznych – wylicza w rozmowie z portalem. – Samochód jest podstawowym narzędziem pracy, pozwalającym na docieranie do każdego z tych miejsc – dodaje. Co więcej, z limuzyny będą korzystać również inni pracownicy, nie tylko prezes.