Gdyby nie brak informacji i wsparcia ZUS, wielu nauczycieli mogłoby otrzymywać nawet 300-400 złotych wyższą emeryturę.
Gdyby nie brak informacji i wsparcia ZUS, wielu nauczycieli mogłoby otrzymywać nawet 300-400 złotych wyższą emeryturę. Fot. Tomasz Waszczuk / Agencja Gazeta
Reklama.
Nauczyciele żegnający się z rynkiem pracy mają do wyboru dwie alternatywy: emeryturę z Karty nauczyciela lub powszechną. Jak się łatwo domyślić, nie są one do siebie podobne – przy ich wyliczaniu w rozmaity sposób traktuje się np. wiek, staż, ilość wykorzystanego urlopu wychowawczego. I nie jest tak, że z góry wiadomo, że po przeliczeniu według Karty nauczyciela emerytura będzie wyższa – w zależności od wymienionych wyżej czynników może się okazać, że lepszą opcją jest jednak emerytura powszechna.
Co trzeba napisać we wniosku emerytalnym
Problem w tym, że te kalkulacje trzeba wcześniej przeprowadzić samemu, bo ZUS nie fatyguje się, by doradzać nauczycielom – twierdzi „Gazeta Wyborcza”. Natomiast decyzja o wyborze emerytury jest nieodwracalna. Tymczasem wystarczyłoby wpisać do wniosku prostą frazę „w przypadku przysługiwania mi obu emerytur, proszę o wypłatę świadczenia korzystniejszego”, by zmusić Zakład do interwencji: przeliczenia obu wariantów i wypłaty tego lepszego.
Nauczyciele mogą tracić w ten sposób od 300 do 400 złotych co miesiąc – podkreśla „GW”. Teoretycznie do zmiany wystarczyłoby wpisanie do wniosków powyższej frazy na stałe, ewentualnie narzucenie ZUS obowiązku dokonywania obliczeń i wybierania form emerytur najkorzystniejszych dla kończących karierę zawodową osób. Tym jednak nie jest zainteresowany ani rząd, ani Zakład. „Naszym priorytetem jest pomoc seniorom”, „państwo ma służyć obywatelom”, „zrobimy wszystko, aby emeryci żyli godnie” – wytyka dziennik politykom i urzędnikom okrągłe frazy używane w wystąpieniach. – Te slogany mają mało wspólnego z rzeczywistością – konkluduje.