„Strata czasu”. „Financial Times” miażdży kryptowalutę, która miała być nadzieją branży
Marcin Długosz
25 marca 2018, 13:20·2 minuty czytania
Publikacja artykułu: 25 marca 2018, 13:20
Saga miała być kryptowalutą, która będzie „akademickim bitcoinem jutra”: poważnym i przyjaznym międzynarodowym regulacjom rodzajem cyfrowego pieniądza. Autorzy koncepcji próbowali stworzyć środek płatniczy, który byłby akceptowalny dla rządów i środowisk finansjery. Najwyraźniej jednak SGA nie przypadło im do gustu.
Reklama.
Tak zresztą prezentował nową kryptowalutę sam „Financial Times” nieco wcześniej. Teraz jednak na gazetowym blogu pojawiła się miażdżąca krytyka. – Problem nie w eleganckim projekcie czy gronie intelektualnych luminarzy, zaangażowanych w doradzanie. Ta waluta po prostu nie dobrego powodu, by istnieć, i to ilustruje doskonale szerszy problem całego „kryptoentuzjazmu” – pisze Dan McCrum, publicysta dziennika.
Według niego, white paper SGA to mnóstwo rozważań o naturze pieniędzy i problemach, jakie mają poszczególne waluty, z pobożnym życzeniem, by Saga stała się międzynarodowym środkiem płatniczym – ale bez jakiegokolwiek argumentu, dlaczego miałoby się tak stać. McCrum wytyka, że nawet na stronie „use cases” (przykłady użycia) próżno szukać jakichś przykładów, zaś sam twórca waluty – Ido Sadeh Man – zasłania się ogólnikami.
– Saga nie zamierza zastępować jakiejkolwiek istniejącej waluty. Jest po prostu miejsce dla prywatnego środka płatniczego – miał odpowiadać na pytania dziennikarza. Jedyne, co podkreślił, to fakt, że system zarządzania SGA jest transparentny i definiowany przez algorytm. – To dobrze, ale samo w sobie nie jest to jeszcze powód, by zacząć używać jakiejś kryptowaluty – wzrusza ramionami, metaforycznie rzecz ujmując, McCrum.
Założyciele chcą też użyć klasycznych pieniędzy – dolarów, euro, jenów, funtów sterlingów czy juanów – jako rodzaju zabezpieczenia wartości waluty. I to nie przekonuje publicysty, w końcu banki czy przedsiębiorstwa robią już to samo.
Wszystko to wskazuje, że Saga to odpowiedź na problemy bitcoina, a nie realnego świata – konkluduje McCrum. Co więcej, twórcy chcą ujawniać tożsamość posiadaczy portfeli narodowym regulatorom, jeżeli pozew odnosiłby się do osoby lub firmy z danego kraju, co oznaczałoby na dłuższą metę znany już scenariusz transferu środków do rajów podatkowych i innych finansowych azylów na świecie.
– Fundamentalna sprawa: zaprojektowanie jednej dyskusyjnej kryptowaluty, aby uniknąć błędów innej to zastępowanie jednej wady drugą – pointuje autor „FT”. – Jeśli waluta nie jest środkiem wymiany i nie ma oczywistego powodu, by jej używać jako środka wymiany, to cała sprawa jest bezcelowym ćwiczeniem. Akademickim, skądinąd – ucina.