Czy zamknąłem drzwi? - takie pytanie zadają sobie co rano tysiące Polaków. Część z nich natychmiast wykonuje zwrot w tył i traci czas na sprawdzenie, czy rzeczywiście użyli kluczy, część stara się zagłuszyć ten dylemat mrucząc pod nosem: "Przecież zawsze zamykam". Polski start-up stworzył jednak proste urządzenie, które wyeliminuje ten jeden z najbardziej uciążliwych problemów pierwszego świata.
Życie współczesnego człowieka zostało wykastrowane z większości poważnych przeciwności losu, coraz częściej zmagamy się więc z zupełnie błahymi problemami. Do takich można z pewnością zaliczyć np. kłopoty z dobraniem w pary skarpetek, które Zbigniew Śreniawski rozwiązał za pomocą zwykłych spinaczy. I sprzedaje ich teraz w liczbie 100 tys. rocznie.
Męcząca myśl
Innym męczącym zjawiskiem, na który Polacy właśnie znaleźli rozwiązanie jest zamykanie drzwi. A dokładniej pytanie – czy na pewno zrobiłem to dzisiaj rano? Problem tak banalny, co irytujący. Przekręcenie klucza w zamku jest przecież czynnością w dużej mierze automatyczną. Wchodzimy do windy, wychodzimy z bloku i zaczynamy zastanawiać się, co właściwie zrobiliśmy przed chwilą. I często okazuje się, że nie jesteśmy pewni.
Spokój ducha mogą zapewnić nam...inteligentne nakładki na klucze. Dzieło Dariusza Lipki, Sebastiana Religi i Mariusza Bajora jest bardzo proste w obsłudze. Ich start-up Locky postanowił wyprodukować nakładkę która zapamiętuje sposób, w jaki klucze przekręcają się w zamku. Pierwsze otwarcie (lub zamknięcie) drzwi jest jednocześnie konfiguracją urządzenia. Potem nakładka jest w stanie rozpoznać, który ruch klucza odpowiada za zamykanie drzwi i nie myli go np. z potrząsaniem w kieszeni.
Wychodzimy więc z domu, łączymy nakładkę ze swoim smatfonem, a na jego ekranie pojawia się uspokajający napis: „Drzwi zamknięte”.
– To zupełnie nowy rodzaj produktu. Nie ma drugiego takiego na świecie – opowiada Lipka.
Przedsiębiorca opowiada, że jego urządzenie plasuje się między trackerami (urządzeniami do śledzenia kluczy) a smartlockami (zamkami otwieranymi metodą zbliżeniową za pomocą telefonów). I z popularności tych pierwszych wywodzi również szanse powodzenia swojego projektu.
– Tile (najbardziej popularny producent trackerów w USA – przyp. red.) sprzedał w ciągu pierwszych 4 lat ponad 8 mln urządzeń – podkreśla Lipka. Przedsiębiorca zauważa, że nawet cena obu produktów będzie ostatecznie dość zbliżona – podczas gdy trackery zamykają się w cenie 35 dolarów, nakładki Locky mają kosztować między 39 a 45 dolarów, czyli ok 150 zł za sztukę.
Swoją przewagę nad bliźniaczymi produktami przedsiębiorcy upatrują w tym, że w przeciwieństwie do smartlocków, używając Locky nie będzie można zhakować otwierania zamka drzwiowego, a klucze pasujące do konkretnego zamka będzie można spiąć w jedną sieć.
– Jeżeli na każdym zamku mamy nakładkę to współdzielmy informację na temat wykorzystania zamka w całej sieci. Ma to potencjalne wykorzystanie w biznesie – zauważa Lipka. Póki co, Polacy chcą się skupić na sprzedaży nakładek indywidualnym klientom, jedna duża firma przebiera już jednak z niecierpliwością nogami, obserwując ich poczynania.
Zainteresowanie Oknoplastu
Choć Locky nie weszło jeszcze do seryjnej produkcji (ba, dopiero w kwietniu rozpoczną się pierwsze testy) zainteresowanie nakładkami wyraził już Oknoplast, z którym Lipka z Religą zetknęli się w akceleratorze KPT ScaleUp. Znana przede wszystkim z produkcji okien firma z Ochmanowa robi też drzwi zewnętrzne i intensywnie rozgląda się za rozwiązaniami z serii „smart home”. W tym celu nawiązał np. współpracę z Fibaro.
– Współpraca Oknoplastem wymagała od nas dostosowywania się do wymogów konkretnej firmy. To był przyspieszony proces pierwszej próby urynkowienia naszego produktu na rynku B2B – zauważa Lipka.
Seryjna produkcja Locky ma ruszyć na jesieni 2018 roku. Wcześniej polski start-up ma jeszcze zamiar odpalić kampanię na Kickstarterze i zrobić trochę szumu wokół swojego wynalazku. O tym, że ten plan nie jest bez szans przekonuje historia Sesame. Założona przez studenta z Tajwanu firma zebrała w ciągu miesiąca 1,5 mln dolarów, na wkładki do drzwi, dzięki którym dom można otworzyć za pomocą smartfona. Czyżby przyszłość technologii leżała w takich mało spektakularnych, acz pomocnych rozwiązaniach?