– Moi ludzie na to odpowiedzą – zdaniem magazynu „Wired” ta kwestia padała z ust Marka Zuckerberga najczęściej podczas przesłuchania w Senacie. Problem w tym, że spośród 44 senatorów – z których każdy miał 5 minut na swoje Q&A – nikt nie zadał szefowi Facebooka kilku kluczowych pytań. Takich, na które realnie potrzebujemy odpowiedzi.
Czy Facebook podsłuchuje nasze rozmowy, korzystając z mikrofonu w urządzeniach mobilnych, to już wiemy (nie). Ale czy śledzi nasze poczynania, gdy korzystamy z urządzeń powiązanych z urządzeniem, na którym korzystamy z Facebooka? Czy tropi aktywność użytkowników, kiedy nie są oni zalogowani na Facebooku? – Senatorze, chciałbym mieć pewność, że dobrze zrozumiałem pytanie, więc byłoby lepiej, gdyby później odpowiedzieli na to moi ludzie – odparł Zuckerberg. A jednocześnie przyznał, że Facebook przygląda się plikom cookies, jakie lądują w naszych komputerach.
Równie frapujące – zdaniem dziennikarzy Bloomberga – byłoby pytanie o działania firmy w sprawie zakłócania funkcji wyszukiwania na Facebooku przez rozmaitej maści internetowe „czarne charaktery”, zbierające wiedzę o nas. Jak spekulują autorzy relacji agencji z przesłuchania, Zuckerberg zapewne odpowiedziałby, że ten problem został rozwiązany – tym niemniej pytanie, które wydawało się oczywiste, nie padło.
Choć dociskano Zuckerberga, czy jego firma to monopol, pytanie należałoby zadać nieco inaczej: czy jego firma nie zachowuje się, jak monopol? Czym jest wykupowanie potencjalnych przyszłych konkurentów, gdy da się to jeszcze zrobić za syboliczny miliard lub kilkanaście, jak to było z Instagramem czy komunikatorem WhatsApp? Czy praktyką monopolistyczną nie jest prymitywne kopiowanie funkcjonalności z aplikacji takich jak Snapchat?
Padło kilka osobistych pytań, dotyczących samego Zuckerberga oraz jego podejścia do prywatności, których wydźwięk okazał się zaskakująco zbieżny z tym, co pragnęli udowodnić przesłuchujący Zuckerberga senatorowie. Nie padło jednak pytanie zasadnicze – właściwie prośba: by szef Facebooka zaprezentował na oczach widzów i w obiektywach kamer, jak zmienić sobie ustawienia prywatności w taki sposób, o którym tyle i tak barwnie opowiadał.
Z korporacyjnego punktu widzenia powinno też paść pytanie, które frapuje dziś udziałowców, ekspertów i dziennikarzy – czy Mark Zuckerberg powinien pozostawać szefem firmy, skoro przez tyle lat tolerował praktyki, które wyszły na jaw w ostatnich miesiącach.
Pytanie też, jaką firmę udało mu się stworzyć. Jeżeli bowiem dewizą Google jest „nie czyń zła”, to credo Facebooka zakłada, że to firma „idealistyczna i optymistyczna”. A jednocześnie menedżer tej samej firmy rozsyła notę do współpracowników, w której pisze, że byłby w stanie tolerować ekstremistów knujących na Facebooku zamach w imię wyższego celu – „łączenia ludzi”. To jak to właściwie jest, panie Zuckerberg?...