Szpital powiatowy w Kluczborku od 1 maja zawiesił działanie oddziału wewnętrznego (zdjęcie poglądowe)
Szpital powiatowy w Kluczborku od 1 maja zawiesił działanie oddziału wewnętrznego (zdjęcie poglądowe) pexels.com
Reklama.
To, że prywatna firma podkupuje w tajemnicy pracowników swojej konkurencji, nikogo już chyba dzisiaj nie dziwi. Wydawało się jednak, że sektor publiczny takich chwytów poniżej pasa nigdy nie będzie stosował. Wszystko zmieniło się za sprawą protestu lekarzy, którzy zaczęli wypowiadać klauzule opt-out, pozwalające im pracować dużo ponad normy. Teraz medyków w Polsce zwyczajnie brakuje, a szpitale zaczynają zachowywać się jak pozbawieni skrupułów headhunterzy.
Ofiarą tej walki padł szpital powiatowy w Kluczborku. Na początku roku placówka musiała zawiesić działanie oddziałów wewnętrznych na kilka tygodni przez brak pracowników. Część lekarzy zdecydowała się wtedy na dodatkowe dyżury, a sytuację udało się opanować. Niedługo potem starostwo ściągnęło do Kluczborka sześć lekarek z Wielunia i wydawało się, że wszystko wraca do normy.
Podkupowanie lekarzy
Teraz wiemy, że był to dopiero początek kłopotów. Chrapkę na nowych pracowników miał bowiem szpital z odległego o 20 km Olesna. W kwietniu placówka podkupiła więc wszystkie sześć lekarek.
– Rozumiem, że Olesno robiło bokami, ale to, co się dzieje, jest po prostu chore. Jeżeli samorządy zaczynają robić podjazdy pod sąsiadów, by podbierać im personel, to rozpoczynają niebezpieczną grę w "kto da więcej", gdzie dobro pacjentów stoi na dalszym planiepieklił się w rozmowie z PAP-em starosta kluczborski Piotr Pośpiech. Z odpowiedzią szybko pospieszył starosta Olesna, tłumacząc, że decyzja, choć nie była wymierzona w sąsiedni szpital, okazała się nieco „niezręczna”.
Na problemy z dostępnością lekarzy narzekał niedawno premier Mateusz Morawiecki. Podczas spotkania z mieszkańcami Pelpina zauważył, że w Polsce brakuje 30 tys. lekarzy. – Tylu wyjechało w ostatnich 15-20 latach na Zachód – utyskiwał.