„Żenujące oferty negocjacji” zniechęcają do sprzedawania na OLX czy Allegro
Marcin Długosz
03 maja 2018, 11:21·2 minuty czytania
Publikacja artykułu: 03 maja 2018, 11:21
Nie spotkałem jeszcze na OLX osoby, która umiałaby się targować. Każdy chce od razu zniżkę 20 proc. lub chce się wymienić za roczny zapas cebuli – pomstuje jeden z użytkowników popularnej platformy handlowej. Podejście „negocjacyjne” oznacza w polskich warunkach rzucanie propozycji zakupu za połowę ceny. I najwyraźniej zniechęca niektórych użytkowników do korzystania z platform tego typu.
Reklama.
9500 złotych za telefon LG wydaje się być żartem w stylistyce „kolekcjonerskiej foliówki z Biedronki”, jaka pojawiła się kilka tygodni temu na Allegro. A jednak propozycja jest o tyle poważna, że autor ogłoszenia – poza chęcią sprzedaży telefonu – postanowił zakpić z oferentów, przysyłających wiadomości typu „mam tylko tysiąc, sprzedasz?” – Powodzenia, drogie Janusze z cyklu „da radę za 1100, bo tyle mam”. Jak tyle masz, to idź lepiej sobie kup LG G4, a nie gitarę zawracasz, ofiaro – pomstuje.
Temat podchwycił portal bezprawnik.pl. – Z niewiadomych przyczyn handel w internecie dla wielu kojarzy się z bazarem, a ceny na lokalnych aukcjach są uznawane za wyjściowe – pisze publicysta portalu.
Z pominięciem Allegro czy OLX
Rzeczywiście, na OLX, Allegro czy Facebooku niemal każda budząca zainteresowanie oferta sprowadza się do pytania o „zejście z ceny” na początku. Problem w tym, że w takiej sytuacji osoby próbujące sprzedać tam swój zbędny dobytek, stają przed dylematem: zawyżyć cenę wyjściową, byleby było „z czego opuścić” (co może zniechęcić tych zainteresowanych, którzy targować się nie chcą), czy wystawić za oczekiwaną kwotę – i ryzykować korespondencję z wszystkimi, którzy uznają, że cena jest negocjowalna.
Autor tekstu opisuje też własne doświadczenia. Namolne próby udowodnienia, że propozycja odkupienia auta za kwotę kilkadziesiąt procent niższą od oczekiwanej, to „łaska”. – Odniosłem wrażenie, że równie dobrze mógłbym oferować konsolę za 100 zł, a dostałbym setki wiadomości: sprzeda pan za 70 zł? – pisze. – O ofertach barteru nie wspomnę.
Kłopot w tym, że tak frustrujące bezprawnik.pl sytuacje są efektem wieloletniej praktyki rynkowej. Zarówno kupujący, jak i sprzedający przez dwie ostatnie dekady – począwszy od Allegro po OLX i lokalne platformy handlowe – przyzwyczaili się nawzajem do umowności ofert. Na Allegro powszechną praktyką jest umawianie się na sprzedaż „poza serwisem”, żeby uniknąć płacenia prowizji dla platformy, która to „premia” bywa zwykle dzielona między strony transakcji.
Nie inaczej jest w tradycyjnym handlu. Jedną z powszechnych praktyk w dużych księgarniach są regały z krzykliwymi napisami „Rabat X procent” – te rabaty od ceny wydrukowanej na okładce zaczęły być w końcu wliczane przez wydawnictwa książkowe w cenę okładkową. Tracili czytelnicy kupujący poza sieciowymi księgarniami oraz małe punkty sprzedażowe bez takiej siły perswazji. Zapewne podobny mechanizm zaczyna mieć miejsce na OLX, co na dłuższą metę ani portalowi, ani korzystającym z niego użytkownikom na zdrowie nie wyjdzie.