Mięsa firmy Strusia Kraina znikają z półek marketów Biedronka.
Mięsa firmy Strusia Kraina znikają z półek marketów Biedronka. Fot. Maciej Świerczyński / Agencja Gazeta
Reklama.
Jak podkreśla w rozmowie z Portalem Spożywczym Dudka, od 2014 roku należąca do Jeronimo Martins Polska sieć chciała wprowadzać strusie mięso do sprzedaży w swoich sklepach. – My go wówczas nie mieliśmy, bo wszystko szło do Szwajcarii – mówi właścicielka firmy. – Wyszło tak, że na jeden sklep trafiały trzy opakowania gulaszu po 30 dag, dwa opakowania pręgi do gotowania i jeden stek po 250 g z medalionów – opowiada.
Współpraca najwyraźniej nie wypaliła: ani Strusia Kraina nie była w stanie dostarczać takiego wolumenu wędlin, jak życzyłaby sobie sieć – ani też sieć nie wiedziała, jak takie mięso reklamować i sprzedawać klientom.
Stąd też decyzja o zakończeniu krótkiej współpracy. Poza sklepami premium firma chce mieć wąski, starannie wyselekcjonowany krąg odbiorców. – Są restauracje, które wprowadziły strusia do menu na stałe. Wykorzystują żołądki strusie, robią steki, grillują – opisuje. – Klient musi posmakować surowego strusiego mięsa. Tylko wtedy można wiedzieć, jak je samemu przygotować. Jak odbiorca dostanie mięso już sparzone, nie będzie wiedział, jak ono smakuje i jakie ma ostatecznie walory – ucina.
Dziś 90 proc. produkcji Strusiej Krainy trafia do Szwajcarii. O ironio – do jednej z tamtejszych sieci supermarketów. Są też odbiorcy w Belgii i Niemczech. Strusia Kraina wysyła do Szwajcarów 600-700 kg mięsa tygodniowo, nieco mniej niż wcześniej, co wiąże się ze zmianą cyklu produkcyjnego. – Okazało się, że klienci nie lubią sytuacji, w której przyjdą do sklepu i towaru nie będzie. Jest go niewiele, ale niech on będzie i klient wymaga od nas, żeby choć niewielka partia codziennie trafiała na świeżo do sklepu – wyjaśnia właścicielka firmy. W Polsce firma chce sprzedawać 15 proc. produkcji.