Eksperci oddychają z ulgą, choć konsumenci na zmiany będą musieli poczekać. Najważniejsze jednak, że na poziomie legislacyjnym i administracyjnym uznano, że problem istnieje – podkreślają specjaliści. Teraz już nie ma odwrotu.
– Po roku użytkowania pękła budowa mojego laptopa, przy zawiasach, od otwierania i zamykania klapy – czytamy na forach poświęconych elektronice użytkowej. – Gwarancja niby na dwa lata, ale serwis twierdzi, że tego nie obejmuje. Niestety, musiałem naprawić na własną rękę. Gdy zajrzałem do środka, to zdziwiłem się, że to wytrzymało nawet ten jeden rok. Złodziejstwo w biały dzień – pomstuje internauta.
Takich skarg odnajdziemy w sieci zatrzęsienie. Plus szereg innych: o wmontowywanie do urządzeń czipów, które po pewnej dacie po prostu uniemożliwiają dalsze bezawaryjne korzystanie z urządzenia, o praktyki autoryzowanych serwisów, które największy wysiłek wkładają w udowodnienie, że do awarii sprzętu doszło z winy użytkownika, o zawyżanie cen napraw, o konstruowanie takich urządzeń, w których naprawa jednego zepsutego elementu jest praktycznie niemożliwa. O dostarczanie na rynki biedniejszych krajów urządzeń gorszej jakości wreszcie.
Część z tych zarzutów ma uzasadnienie. Eksperci szacują, że „życie” przeciętnego komputera trwa zaledwie 3-4 lata, większe urządzenia – pralki, zmywarki, odkurzacze – są w stanie dociągnąć do 6 lat. Jeszcze kilka lat więcej są w stanie działać telewizory czy lodówki, a do kilkunastu lat ma szansę podziałać bojler. Przy czym to wciąż krótko: w niejednym domu w Polsce stoi wciąż działająca lodówka z czasów PRL. Ale też epoka rychło psującej się elektroniki dobiega końca.
Najważniejsze, że oficjalnie mamy problem
Od pewnego czasu nad producentami elektroniki zbierają się jednak czarne chmury. Grom może uderzyć z Brukseli. – Unia Europejska w końcu postanowiła, że bezlitośnie zwalczy rozpowszechniony wśród producentów najróżniejszego sprzętu elektronicznego proceder projektowania go w ten sposób, by miał z góry przewidzianą żywotność – zapowiada portal geekweek.pl. Chodzi o raport komisji Parlamentu Europejskiego ds. rynku wewnętrznego i ochrony konsumentów (IMCO). Kluczowe prace IMCO dobiegły w zasadzie końca już kilka miesięcy temu: w raporcie oficjalnie uznano, że dochodzi do takich praktyk, jak postarzanie sprzedawanego konsumentom sprzętu.
– To właśnie było najbardziej istotne: w końcu jakieś gremium ustawodawcze zauważyło problem i potwierdziło, że on istnieje – podkreśla w rozmowie z INN:Poland Michał Herde z Federacji Konsumentów.
Co z tym począć? Herde podkreśla zwłaszcza możliwość narzucenia przemysłowi elektrowniki masowej pewnych rozwiązań o technicznym charakterze. – To mogłaby być wydłużona gwarancja. Ale też nakazanie takiego projektowania urządzeń, by miały budowę modułową. Żeby można było wymienić konkretną część: ekran, fragment obudowy, baterie – wylicza ekspert. To rodzi, oczywiście, szereg kolejnych problemów, bo produkcja urządzeń w postaci modułowej może się okazać droższa. – Nie może być jednak tak, by wytrzymałość urządzenia była ograniczona do pewnego określonego czasu lecz by wynikała z wytrzymałości danego elementu – kwituje.
Są kraje, które już próbują przy tym gmerać na własną rękę. Francuzi przykładowo chcą karać za postarzanie sprzętu, a od początku tego roku lansują też w całej Unii swój pomysł na zmuszenie producentów, by już na etykietach zamieszczali informacje o tym, ile dane urządzenie ma działać (i przy okazji, czy łatwo poddać je recyklingowi). – Problem w tym, by pojawiła się jakaś dyrektywa czy rozporządzenie na poziomie całej Unii. A także, kto będzie takie przepisy egzekwować: jednostki certyfikujące, inspekcje handlowe. No i wreszcie, w jakim systemie będzie działać taki system kontroli, np. w danym roku badamy kuchenki, w przyszłym – telewizory, w następnym – smartfony – wylicza.
Marketingowa presja nowego modelu
Eksperci mają dojmujące uczucie, że czas nas goni. Pobieżny przegląd portali i serwisów informacyjnych poświęconych nowym technologiom to plejada pomysłów na nowe rozwiązania technologiczne, nowe materiały i pomysły na zastosowanie wcześniejszych koncepcji w inny, efektywniejszy sposób. Logiczny wydaje się wniosek, że postęp technologiczny powinien wydłużać funkcjonowanie opartych na tych nowinkach urządzeń. Jest tymczasem odwrotnie: żywotność kluczowych produktów z półki z elektroniką konsumencką regularnie spada.
– Już kiedy w Brukseli zaczynały się prace nad raportem IMCO, konsumenci skarżyli się, że ich rzeczy psują się szybciej niż kiedyś. Producenci bronili się, że produkują szybciej, na masową skalę, w oparciu o bardziej złożone, skomplikowane projekty. A im więcej elementów urządzenia, tym większe ryzyko awarii i zużycia – mówi Herde. – Ale postarzanie jest potwierdzonym faktem, zarówno technologicznie, jak i na poziomie marketingu, poprzez wprowadzanie z hałasem kolejnych modeli, zwykle raz do roku. W ten sposób ten ubiegłoroczny model wydaje się właścicielowi stary, w końcu znajomi mają już ten nowy – dodaje.
Zdaniem eksperta, zanim raporty unijnych ekspertów zostaną przekute w obowiązujące przepisy upłynie jeszcze sporo czasu. Wynika to zarówno z samej natury procedowania w Brukseli, ale też z obaw, że zmuszeni do produkowania trwalszych dóbr producenci zareagują podwyżkami cen lub zwalnianiem pracowników. UE argumentuje więc, że wzrost aktywności „serwisowej” o 1 proc. oznacza wzrost PKB UE o 7,9 mld euro rocznie. Czy to jednak wystarczający argument, biorąc pod uwagę całokształt uzyskiwanych przez producentów zysków i obrotów? To się dopiero okaże.