Jeśli nic nie zrobimy, czołowy sponsor terroryzmu pozyska najgroźniejszą broń na świecie” – wyjaśnienie decyzji o zerwaniu porozumienia nuklearnego z Iranem zajęło Donaldowi Trumpowi zaledwie pół minuty. W jednej chwili tysiące kontraktów, jakie od końca 2015 roku podpisały z Teheranem firmy z całego świata zachodniego, stanęły pod znakiem zapytania. W tym umowy, jakie w Iranie podpisywały polskie firmy: od gigantów rynku paliwowego po ambitnych średniaków, dla których 80-milionowy kraj na Środkowym Wschodzie miał być szansą na biznes życia. Ich los dopełni się w przyszłym tygodniu.
Po wystąpieniu Trumpa rynki oszalały. Ceny ropy i gazu gwałtownie podskoczyły, notowania akcji zaangażowanych w Iranie spółek spadły. Karuzela nie przestanie się kręcić przynajmniej do przyszłego tygodnia, kiedy to Biały Dom ma ogłosić szczegóły „ogromnych sankcji”, jakimi ponownie zostanie objęty Iran.
Za plecami światowych gigantów również Polacy
Amerykańskie sankcje nie będą jedynie amerykańsko-irańskim zmartwieniem. Sankcje USA obejmują wszystkie firmy, jakie chcą robić interesy w zasięgu amerykańskich wpływów – co oznacza, że decyzja o pozostaniu w Iranie byłaby równoznaczna zamknięciu interesów na Zachodzie. Nawet przedsiębiorstwa, które nie działają bezpośrednio w branżach objętych sankcjami, bywały w przeszłości obiektem zawoalowanych nacisków – robienie interesów z wrogami Waszyngtonu jest źle widziane za Atlantykiem, choćby nawet chodziło o pieluchy.
Pod znakiem zapytania stają zatem interesy największych koncernów, nie tylko energetycznych, koncentrujących się na ropie i gazie: tylko Airbus podpisał w Teheranie umowę na dostarczenie stu samolotów o łącznej wartości 19 miliardów dolarów. Wokół irańskiego rynku kręciły się m.in. Renault i Volkswagen. Sieć internetową w kraju miał modernizować Vodafone.
Za plecami globalnych gigantów tłoczyły się też firmy znad Wisły. Zakupy ropy w Iranie robiły choćby nasze paliwowe koncerny, Orlen i Lotos. Dzięki temu miały możliwość dywersyfikowania dostaw. Koncern PGNiG przez długie miesiące zabiegał o możliwość uzyskania pozwolenia na poszukiwania i eksploatację złoża Soumar w zachodniej części Iranu – kolejny projekt, który był kosztowny, a który trzeba będzie zapewne teraz zarzucić. O swoim kawałku tortu marzyły firmy przemysłowe, zwłaszcza z sektora górniczego czy transportowego.
Polskie firmy w Iranie
Atrament na porozumieniu nuklearnym między Zachodem a Iranem jeszcze do reszty nie wysechł, jak polskie firmy zaczęły podpisywać pierwsze kontrakty. W grudniu 2016 roku umowy miały już m.in. Ursus, Horus Energia, Jenox Akumulatory, a nawet... Narodowe Centrum Badań Jądrowych. Tylko w branży części motoryzacyjnych wartość eksportu za 2016 rok sięgnęła około 20 mln złotych. Zaroiło się od zakładanych przez Polaków spółek joint venture – i firm, które w Teheranie organizowały takie przedsięwzięcia. Na organizowanych pospiesznie konferencjach i forach poświęconych robieniu interesów z tym krajem nagle zaczęła stawiać się pełna reprezentacja największych firm. – Wśród zainteresowanych współpracą z Iranem są Selena S.A., Raben Polska, Lorenc, Promis-Tech Sp. z o.o. – relacjonowała forum gospodarcze we Wrocławiu „Gazeta Wrocławska”.
– Wielu z nich kończyło studia w Polsce jeszcze w czasach PRL – mówił o Irańczykach w rozmowie z INN:Poland Bartosz Świderek, szef Pol-Inowexu, firmy specjalizującej się w przenoszeniu całych zakładów produkcyjnych z kraju do kraju. Pol-Inowex od lat 90. przenosił z Europy do Iranu całe fabryki. – Pamiętają język polski, a nawet powołują się na podobne doświadczenia w historii. Dziś na przykład wiele osób nie jest zadowolonych z systemu rządów miksujących politykę i religię. Nie można go otwarcie krytykować w pracy, w urzędzie czy na uczelni, ale w domu przy kawie często słyszę: Wy Polacy wiecie o co chodzi. I puszczają oko – opowiadał.
Teraz okazuje się, że okno na Środkowy Wschód uchyliło się na krótko – raptem na nieco ponad dwa lata. Pytanie jak daleko posunie się Biały Dom w próbach okiełznania Teheranu i jak zareagują na to państwa europejskie, które – jak dotąd – zadeklarowały, że nie wystąpią z porozumienia nuklearnego. – Jeżeli uda się osiągnąć cele porozumienia bez Stanów Zjednoczonych, porozumienie pozostanie w mocy – zapowiedział już prezydent Iranu, Hasan Rouhani. To oznacza, że może amerykańskie sankcje nie będą miały tak dotkliwych konsekwencji, jak te, które obowiązywały do 2015 roku. A to z kolei światełko nadziei dla biznesu, również polskiego. Nawet jeżeli nikłe, lepsze takie niż żadne.