
Reklama.
Najwyraźniej do władz spółki dopiero dociera skala wszystkich zobowiązań podjętych przez poprzednie władze firmy. Tylko w ten sposób można tłumaczyć, w jaki sposób jej zadłużenie może rosnąć w astronomicznym tempie, nawet w czasie, kiedy jej działalność została niemalże zamrożona.
Na początku maja szacowano zobowiązania windykatorów z GetBack na 2,82 mld złotych. To były optymistyczne wyliczenia. Opublikowany w tym tygodniu raport roczny wycenia je na 2,93 mld złotych na dzień 31 grudnia 2017 r. Po aktualizacji długu (dokonanej 21 czerwca) do stanu na 8 maja – wyszło już 3,32 mld zł, które po kilku zabiegach księgowych będzie to 3,35 mld zł.
Spłata wierzytelności w ratach
Zmieniły się „pozycje zobowiązań kredytowych oraz handlowych”, dodano gwarancje na 60 mln zł, odsetki od obligacji naliczone „od 8 maja do dnia zapadalności danej serii obligacji określonej w warunkach emisji obligacji, w łącznej kwocie 263,3 mln zł” – tak można podsumować czynniki, które wpłynęły na zmianę wyceny.
Zmieniły się „pozycje zobowiązań kredytowych oraz handlowych”, dodano gwarancje na 60 mln zł, odsetki od obligacji naliczone „od 8 maja do dnia zapadalności danej serii obligacji określonej w warunkach emisji obligacji, w łącznej kwocie 263,3 mln zł” – tak można podsumować czynniki, które wpłynęły na zmianę wyceny.
Zdaniem analityka money.pl, ten astronomiczny dług może być argumentem dla wierzycieli, by przestali naciskać na zwrot całości zadłużenia i poszli na układ proponowany przez firmę: spłata 65,36 proc. wierzytelności w rozłożonych na siedem lat ratach: 1 proc. w 2018 r., 23,97 proc. w 2019 r., 30,57 proc. w 2020 r. oraz reszta stopniowo do 2025 r. Reszta długu miałaby zostać skonwertowana na akcje.