Zysk netto polskiego sektora bankowego w pierwszych pięciu miesiącach tego roku to 6,44 miliarda złotych. I choć ten rekordowy impet zapewne zacznie wkrótce wygasać, to 2018 rok będzie dla nich całkiem niezły. Ale to dobre złego początki, bo na przyszłość banków w Polsce eksperci patrzą pesymistycznie. Przy okazji zapowiadając, że rosnące obciążenia bankowcy przerzucą na klientów.
Na pierwszy rzut oka sytuacja wygląda nieźle. 6,44 mld złotych w ciągu pięciu miesięcy i 15 mld zł zysku netto w skali całego bieżącego roku – tak zapowiadają się zyski polskiej bankowości w tym roku. To 25-procentowy wzrost w stosunku do poprzedniego roku, do czego zapewne przyczynił się zwłaszcza niezły dla branży maj – wylicza dziennik „Rzeczpospolita”.
W skali całego roku PKO BP ma przynieść 3,54 mld zł zysku netto, BZ WBK – 2,43 mld zł, Pekao S.A. – 2,23 mld zł, ING Bank Śląski – 1,31 mld zł, a mBank – 1,27 mld zł. Eksperci wskazują jednak, że nawet w ostatnich – rekordowych przecież – miesiącach widać było, że część ważnych wskaźników powoli spada. Marża odsetkowa, wpływy z opłat i prowizji, niższe wpływy z biznesu brokerskiego – przy jednoczesnym wzroście kosztów działania – to tylko niektóre z niepokojących elementów.
Obciążenia sektora bankowego
Wynik z działalności operacyjnej – dla wielu specjalistów z branży papierek lakmusowy realnych rezultatów branży – wykazał natomiast 13-procentowy wzrost w porównaniu do ubiegłego roku, sięgając 8,03 mld złotych. Podobnego 10-procentowego wzrostu zysków netto oczekują oni w 2018 roku.
Nad branżą jednak gromadzą się ciemne chmury. Gdy otworzymy „Gazetę Wyborczą”, dowiemy się z kolei, że dla banków – a w szczególności dla ich klientów – zaczynają się kiepskie czasy.
Niskie stopy procentowe, podatek bankowy, potencjalne koszty ratowania instytucji z sieci SKOK oraz nieco wymuszona konsolidacja będą bowiem drenować bankowe sejfy – a ostatecznie przynajmniej część z tych kosztów zostanie przerzucona na klientów, którzy zapłacą wyższymi opłatami za usługi i prowizjami od operacji.
Dziś już ponad połowa branży bankowej znajduje się w rękach polskiego kapitału, co dotyczy – rzecz jasna – PKO BP i Pekao S.A., ale też Alior Banku, Getin Noble Banku i BOŚ. „Gazeta Wyborcza” wytyka tu, że dwa państwowe kolosy niewiele zyskały na procesach konsolidacji – wręcz przeciwnie. Oliwy do ognia ma też dodać potencjalna fuzja Pekao S.A. z Alior Bankiem.
– To jak próba zmieszania kultury cyfrowego buntownika, jaka panowała w Alior Banku ze starą damą, jaką jest Pekao S.A. – mówi INN:Poland Mirosław Bieszki, były prezes PTF Banku z Grupy Santander, ekspert KPF. – Jeżeli do tej fuzji dojdzie, efektem może być kanibalizacja dwóch konkurujących ze sobą olbrzymów.
Potencjalny scenariusz, który nieco złagodziłby konsekwencje tego połączenia, to przekształcenie Pekao S.A. w bank inwestycyjny (jak zastrzega Bieszki, Polska jest jedynym krajem w regionie, który nie ma banku inwestycyjnego z prawdziwego zdarzenia) i przeniesienie jego działu detalicznego do Aliora.
O tym jednak, jak dokładnie skleić Pekao z Aliorem, niewiele wiadomo. Póki co, emocje rozgrzewają dyskusje, czy – i kiedy – do takiej fuzji mogło by dojść.
Małe banki w Polsce
W cieniu gigantów trwa zaś dramat małych firm: jak wycofujący się z Polski Raiffeisen czy uciekający do niszy Citi Handlowy. – Wypowiedzi prezesa NBP wskazują, że polityka niskich stóp procentowych będzie kontynuowana, choć Czesi podnieśli stopy i EBC tego nie uniknie. Niewiele wiemy o tym, co dzieje się w systemie SKOK – wylicza Bieszki.
I odsyła na giełdę, gdzie notowania banków dosyć klarownie wskazują, że inwestorzy w dłuższej perspektywie raczej się o banki boją niż są nimi zainteresowani.
– Mieliśmy sektor bankowy o najwyższej rentowności zwrotu kapitału w regionie, dziś jesteśmy w ogonie – kwituje ekspert. – I w małych bankach to widać, w Getin Noble czy BOŚ. W nich sytuacja jest gorsza niż w gigantach, które mogą np. inwestować w obligacje – podkreśla.
A sprzedaż obligacji biła w ostatnich miesiącach rekordy, co na marginesie oznacza, że Skarb Państwa ruszył do rywalizacji z bankami o pieniądze ciułaczy. Banki mają im do zaoferowania lokaty, resort finansów – krótkoterminowe obligacje, na pięć lub osiem miesięcy.
„To istnienie mniejszych banków sprawia, że sektor jest konkurencyjny” – konkluduje dziennik. Wyżej oprocentowane lokaty, niższe prowizje, bezpłatne rachunki miały być zasługą zaciętej konkurencji na polskim rynku. Wraz ze znikaniem konkurentów zaczyna się proces podnoszenia kosztów dla klientów.
Mirosław Bieszki jednak „uspokaja”. – Koszty podatku bankowego zostały przerzucone na klientów już w ubiegłym roku. W tej chwili, gdyby ktoś chciał znowu podnosić opłaty, to będzie patrzył na najsilniejszych na rynku, zwłaszcza PKO BP. A PKO BP zapewne swoich opłat nie podniesie, choćby z powodów politycznych – mówi.
Inna sprawa, że mariaż polityki z bankowością niemal zawsze kończy się źle. Wygląda zatem, że dobre czasy w bankowości są już za nami.