Władze Berlina są właśnie w trakcie odkupowania swojego miasta od różnej maści inwestorów i spekulantów. Po prostu nie godzą się na to, by czynsze rosły o 20 proc. rocznie. Zamiast do nich dopłacać, jak to próbuje robić nasz rząd w ramach Mieszkania Plus, wykupują kamienice, jedna po drugiej.
Nie tylko Polacy mają problemy z rosnącymi czynszami, podnoszonymi ciągle przez prywatnych właścicieli kamienic i mieszkań. Podobna sytuacja jest również w Berlinie. Skutkuje to postępującą gentryfikacją.
Pod tym pojęciem kryje się ucieczka (a raczej wypychanie) mieszkańców z rewitalizowanych dzielnic. Po prostu nie stać ich już na wyższe czynsze. Miejsce dotychczasowych mieszkańców zajmują ekskluzywne apartamentowce, biura, hotele, a dzielnica się wyludnia – pisze Gazeta Wyborcza.
Berlin postanowił aktywnie walczy z tym zjawiskiem. Tylko w zeszłym roku czynsze w mieście wzrosły średnio o ponad jedną piątą. To światowy rekord. W reakcji władze Berlina objęły kilka dzielnic specjalnymi przepisami.
W ich myśl prawo pierwokupu lokali mają niemieckie państwowe firmy i organizacje pożytku publicznego. Na dodatek zabraniają ponadnormatywnego podwyższania czynszów przez prywatnych właścicieli. Miasto przejmuje także pustostany.
Warto pamiętać o tym, że prawie 85 proc. mieszkańców Berlina nie ma własnego lokum i żyje w wynajmowanym mieszkaniu.
Celem władz Berlina jest to, by połowa mieszkań w każdej dzielnicy należała do państwowego funduszu nieruchomości lub organizacji non profit. Obecnie mają one jedną czwartą lokali, kupionych przeważnie dzięki opcji pierwokupu.
Absurdy "niemieckiego Mieszkania Plus"
To bardzo przyjazne działanie dla najemców. Ale dla prywatnych właścicieli – niekoniecznie. Nawet ci, którzy i tak nie zamierzali mocno podnosić czynszów, narzekają na ostre przepisy. Zawierają one zapis, że właściciele muszą się powstrzymać od remontów, które mogłyby być pretekstem do podwyższenia opłat.
Przez to wielu z nich nie może np. zainstalować domofonów, wind czy podobnych udogodnień. Krytycy mówią, że takich ingerencji w rynek nie robili nawet komuniści w NRD. Na dodatek identyczne działania załamały rynek mieszkaniowy we wschodnim Berlinie – niskie czynsze nie wystarczały na remonty, co spowodowało przeistoczenie się wielu budynków w ruinę.
Ważnym argumentem jest też fakt, że pomimo wydawania przez miasto i państwo dziesiątek milionów euro, w Berlinie nie powstają nowe lokale. A to w 3,5-milionowej metropolii poważny błąd.