Windykator znalazł w GetBacku trudne do wytłumaczenia faktury na kwotę ponad 500 mln złotych. Teraz wzywa kontrahentów firmy do oddania pieniędzy, a sam kieruje sprawę do prokuratury – donosi „Gazeta Prawna”.
Sytuacja spółki jest tragiczna – niedawno opublikowany raport mówił o 1,3 mld złotych straty za 2017 rok. Do polskiej firmy wszedł windykator i, według informacji DGP, znalazł tam kilkadziesiąt umów, których podpisania nie da się w żaden sposób uzasadnić.
Transakcje dokonywane były między rokiem 2016, a pierwszymi miesiącami 2018. Dziennik pisze, że w niektórych przypadkach windykator nie znalazł nawet śladu wykonania usługi, za którą GetBack wcześniej zapłacił. Usługi dotyczyły takich sektorów jak reklama, doradztwo wizerunkowe i prawne czy działania marketingowe.
Wśród nich znalazło się również miejsce na opłacenie detektywa – od sierpnia 2017 roku GetBack zapłacił za niego 1,7 mln złotych.
– Nasi informatorzy wskazują, że w sumie w GetBacku znaleziono faktury opiewające na ok. 515 mln zł brutto – pisze DGP. Na pierwszy rzut windykator wziął umowy z ostatnich 12 miesięcy. Ich wartość to ponad 360 mln złotych. Spółka wzywa teraz byłych kontrahentów do oddania pieniędzy, kieruje również zawiadomienia do prokuratury.
To, w jaki sposób pieniądze wyciekają z GetBack, przez długi czas było tajemnicą. Kenneth Maynard, były szef komitetu audytu, dostał od polskiej spółki przeszło 3 mln złotych. Była to kwota, która znacznie przekraczała jego wynagrodzenie, co wzbudziło podejrzenia KNF.