
Reklama.
Nawet rządzący nie ukrywają, że ustawa o ułatwieniach w przygotowaniu i realizacji inwestycji mieszkaniowych ma załatwiać bieżące problemy. A liczy się czas i swoboda działania deweloperów. Z tego wynika pierwsza z kluczowych zmian, wprowadzonych na bazie nowych przepisów: skrócenie okresu przygotowywania inwestycji z pięciu lat do jednego roku.
Co więcej, rady gmin dostają 60 dni na rozpatrzenie przedstawionej przez inwestora koncepcji zabudowy. Mieszkańcy dostają 21 na przedstawienie swoich potrzeb i uwag.
Druga zmiana to właściwie cały szereg modyfikacji dotychczasowych przepisów – i to wyjątkowo w przypadku rządu PiS, w stronę liberalizacji rynku. Przede wszystkim uwalnia rozmaite grunty w miastach – zarówno rolne, jak i poprzemysłowe, powojskowe czy pokolejowe. Na „odzyskanych” działkach – i w każdym innym miejscu, gdzie planowana jest inwestycja mieszkaniowa – zapanują już nowe reguły gry.
Choć w mniejszych miastach (do 100 tys. mieszkańców) nowe budynki będą mogły mieć maksymalnie cztery kondygnacje, to już w dużych metropoliach pięter będzie mogło być 14. A jeżeli w promieniu pół kilometra jest już jakiś wyższy budynek – ten nowy będzie mógł mu dorównać.
Kolejne zmiany to odległości. – Teraz będzie można niemal wszystko – podsumowywali niechętnie eksperci. – PAD podpisał tak prodeweloperską ustawę o jakiej PO się nie śniło - pisze na Twitterze Jan Mencwel, aktywista miejski. - Kolejne zamki w Stobnicy będą powstawać jak grzyby po deszczu. Pod pretekstem „inwestycji mieszkaniowej” można teraz przepchać wszystko - dodaje.
Inwestycja będzie musiała mieć, co prawda, dostęp do drogi publicznej, ale już przystanek komunikacji miejskiej będzie mógł być odległy o kilometr od zabudowań (w dużych miastach – pół kilometra). Odległość do najbliższego terenu rekreacyjnego, przedszkola, szkoły – to maksimum 3 km, w dużych miastach – 1,5 km.
Specustawa mieszkaniowa a kodeks urbanistyczno-budowlany
Magia specustawy polega przede wszystkim na tym, że wprowadza szereg furtek: koncepcje zagospodarowania przestrzennego przestaną być pewnym stałym punktem odniesienia, bo będzie można je ominąć. Decyzje rad gmin będzie mógł uchylać wojewoda.
Magia specustawy polega przede wszystkim na tym, że wprowadza szereg furtek: koncepcje zagospodarowania przestrzennego przestaną być pewnym stałym punktem odniesienia, bo będzie można je ominąć. Decyzje rad gmin będzie mógł uchylać wojewoda.
To przepisy rozdrobnione i tymczasowe (specustawa ma obowiązywać przez dekadę) – argumentuje „Gazeta Prawna”. A najgorsze, że zastąpiły kodeks urbanistyczno-budowlany, który miałby być rozwiązaniem na wiele dekad regulującym możliwości deweloperów i lokalnych włodarzy w całej Polsce. Prace nad kodeksem porzucono, gdy w resorcie finansów wykuto specustawę.
Cóż, prościej jest na 10 lat wprowadzić prowizorkę niż zmienić 140 aktów prawnych na następne kilkadziesiąt lat.