Ministerstwo Kultury zgodziło się na emisję obligacji o wartości 300 mln złotych – donosi „Gazeta Wyborcza”. O pieniądze miał zabiegać prezes TVP Jarosław Kurski. W jaki sposób przekonał do tego ruchu Piotra Glińskiego? Przypominał mu, że rząd nadal nie wywiązał się z obietnicy ustawowego finansowania telewizji publicznej, a Polacy jak nie chcieli płacić abonamentu, tak nie chcą.
TVP po raz kolejny ciągu 2 lat prosi o dodatkowe pieniądze. W 2016 roku telewizja publiczna również wyemitowała obligacje za 300 mln złotych – wykupił je wtedy Bank Gospodarstwa Krajowego. Mimo to, spółka i tak zaliczyła 180 mln złotych straty.
Po dodatkowe finansowanie Jacek Kurski sięgnął również w 2017 roku. Wtedy ówczesna premier Beata Szydło zadecydowała, że TVP dostanie 800 mln kredytu z Funduszu Reprywatyzacyjnego. Telewizja ma go spłacić do 2023 roku.
TVP zapewnia, że sytuacja jest stabilna Według informacji „Gazety Wyborczej”, Kurski miał przekonać Glińskiego do emisji obligacji, przypominając mu o niezrealizowanej obietnicy uszczelnienia abonamentu. Od momentu objęcia rządów przez PiS pomysłów było wiele, ratunkiem miała być m.in. opłata audiowizualna. Ostanie doniesienia mówiły natomiast o przelewaniu pieniędzy do TVP wprost z budżetu.
Taki ruch zapewniłby telewizji od 2,5 do 3 mld złotych rocznie. Dla TVP byłby wybawieniem – KRRiT oszacował niedawno, że w przyszłym roku państwowy nadawca zarobi na abonamencie ledwie 331 mln złotych.
Zarząd TVP oficjalnie przekonuje, że wszystko jest w porządku. Jacek Kurski chwalił się, że na transmisji mundialu zarobił na czysto 10 mln złotych, nie chciał jednak pokazać dokładnych wyliczeń. Teraz spółka również utrzymuje, że sytuacja jest stabilna, a w pierwszej połowie roku TVP zanotowała 132,2 miliona złotych zysku.