Z początkiem września w życie wchodzą unijne przepisy dotyczące filtrów sadzy montowanych w silnikach benzynowych. Wraz z nowym miesiącem producenci samochodów będą zobligowani do instalowania ich we wszystkich nowych pojazdach.
Unia Europejska postanowiła radykalnie zaostrzyć przepisy ekologiczne. Rzecz dotyczy filtrów o nazwie GPF, które usuwają ze spalin groźne dla zdrowia cząstki stałe. Wymóg będzie dotyczył tylko silników benzynowych o bezpośrednim wtrysku, które są po raz pierwszy rejestrowane w UE.
Koncerny nie są zaskoczone. Większość od dawna przygotowywała się do tej chwili. W rozmowie z „Gazetą Wyborczą” przedstawiciele Opla i Škody zapewniają, że ich klienci bez problemu zarejestrują nowe samochody. Instalacja filtra nie powinna, ich zdaniem, wpłynąć znacząco na ceny.
Testy emisji spalin
Jest jednak jeszcze jeden problem. Wraz z nowymi filtrami w życie wchodzą również nowe testy emisji spalin - w przypadku silników benzynowych 60 mg/km, a dla silników Diesla limit wynosi 80 mg/km. Nie do końca wiadomo, czy koncerny wyrobią się z dostosowaniem do nowych norm. Niektóre marki przestały nawet czasowo przyjmować zamówienia, koncentrując się na modyfikacjach silnika.
O proekologiczne zmiany apelują również polscy politycy. Posłowie Nowoczesnej zaproponowali niedawno, by za wycinanie filtru cząstek stałych – tzw. DPF, groziły kary do 5 tys. złotych. A polscy kierowcy usuwali go swego czasu dość często. Już po kilku latach od zakupu samochodu DPF zaczyna się bowiem psuć, a wymiana wartej kilka tysięcy złotych części w aucie, którego wartość spadła do 30-40 tysięcy złotych polskim kierowcom mogła wydawać się absurdem.