Były eurodeputowany, zarabiający w parlamencie UE dużo więcej, niż na obecnym stanowisku prezydenta Polski, stojąc przed wyremontowanym za unijne pieniądze muzeum w Leżajsku, stwierdził, że Unia Europejska to "wyimaginowana wspólnota, z której dla nas niewiele wynika". Prezydent Duda, ostro krytykowany za te słowa, zapomniał o kilku przynajmniej faktach.
Czym jest Unia Europejska?
Za słowa wygłoszone w Leżajsku na prezydenta spadła fala politycznej krytyki. Zdań głowy państwa nie broni nawet jego własny obóz polityczny.
Prezydent mówił, że chce, aby obywatele mieli przekonanie, iż ktoś myślał o nich, a nie "o jakiejś wyimaginowanej wspólnocie, z której dla nas niewiele wynika".
– Wspólnota jest potrzebna tutaj, w Polsce, dla nas - własna, skupiająca się na naszych sprawach, bo one są dla nas sprawami najważniejszymi; kiedy nasze sprawy zostaną rozwiązane, będziemy się zajmować sprawami europejskimi. A na razie, niech nas zostawią w spokoju i pozwolą nam naprawić Polskę, bo to jest najważniejsze – przekonywał Andrzej Duda.
Pomijając kwestie polityczne i fakt, że jego słowa z pewnością zostaną usłyszane w Brukseli, dorzucając kolejną cegiełkę do muru, jaki między nami i Unią Europejską buduje obóz dobrej zmiany, prezydent po prostu minął się z faktami. Zapomniał bowiem o tym, co Polska faktycznie z Unii dostała.
Stosunkowo niedawno, w sierpniu 2018 roku, na liczniku pieniędzy, które Polska otrzymała w ramach polityki spójności na lata 2014-2020, stuknęła cyfra 200 000 000 000. To dwieście miliardów złotych, stanowiących 60 proc. przewidzianych środków. Czyli dostaniemy jeszcze ponad 133 miliardy.
Trudno nawet wyliczyć rzeczy, jakie zostały zbudowane za pieniądze z Unii. To ponad 650 oczyszczalni ścieków, 34 tys. km sieci kanalizacyjnych, 11 tys. km sieci wodociągowej.
Przybyło też ponad ponad 700 km autostrad oraz zmodernizowano lub wybudowano grubo ponad 800 km dróg ekspresowych.
Do 31 lipca 2018 roku, we wszystkich programach na lata 2014-2020 złożono około 89 tysięcy wniosków o dofinansowanie o wartości 546,4 miliarda złotych. 337,9 mld zł (w lipcu przybyło 12,4 mld zł) to unijne dofinansowanie, co stanowi 101 proc. dostępnej dla Polski puli.
Nie tylko Duda mija się z prawdą
Niedawno popis ekonomicznej ignorancji dał premier Mateusz Morawiecki. Premier w przemówieniu na Europejskim Kongresie Gospodarczym porównał to, co otrzymujemy od Unii Europejskiej ze składkami do wspólnej, unijnej kasy oraz transferami kapitału.
A następnie uznał, że Polska jest w unijnym budżecie płatnikiem netto, bo do kraju przypływa 25 mld zł, a w formie dywidend wypływa od nas ok. 100 mld zł. Problem w tym, że premier porównał ze sobą dwie zupełnie różne wartości, a przy okazji ich wartość wziął z sufitu.