Dziennikarz Gazety Wyborczej, Witold Gadomski, po sprawdzeniu podstawowych, publicznie dostępnych danych wypunktował premiera Mateusza Morawieckiego. Jego zdaniem, Morawiecki „po raz kolejny dał popis swej ekonomicznej ignorancji”. W przemówieniu posługiwał się wyssanymi z palca danymi.
Premier pojawił się na Europejskim Kongresie Gospodarczym w Katowicach i w przemówieniu porównał to, co otrzymujemy od Unii Europejskiej ze składkami do wspólnej, unijnej kasy oraz transferami kapitału.
Mateusz Morawiecki stwierdził m.in., Polska jest w unijnym budżecie płatnikiem netto, bo do kraju przypływa 25 mld zł, a w formie dywidend wypływa od nas ok. 100 mld zł.
Zdaniem Gadomskiego premier Morawiecki porównał ze sobą dwie zupełnie różne wartości, a przy okazji ich wartość wziął z sufitu.
Tymczasem w 2017 r. z UE otrzymaliśmy 47,7 mld zł w postaci funduszy europejskich, a zapłaciliśmy składkę w wysokości 15,8 mld zł. Bilans wynosi więc prawie 32 miliardy złotych na plus, a nie – jak twierdzi Morawiecki – 25 miliardów.
Znów przejęzyczenie?
Myli się też w kwestii przepływów kapitału. Od momentu, gdy Polska weszła do UE, napłynęły do nas inwestycje o wartości ponad 642 mld złotych. I faktem jest, że zagraniczne firmy czerpią w Polsce zyski, ale ich wysokość jest trzykrotnie niższa, niż podał premier. W 2017 roku było to 31,4 mld złotych.
To nie wszystko, bo z danych NBP wynika, że zagraniczne firmy tylko w zeszłym roku reinwestowały w Polsce 32,6 mld złotych. Za te pieniądze powstają np. miejsca pracy, z nich pochodzą podatki etc. Bilans jest więc dla nas dodatni, a nie ujemny.
Na dodatek polskie przedsiębiorstwa też inwestują w Unii – w zeszłym roku wytransferowały w rynków UE 4,2 mld zł zysków.
Gadomski przypomina też, że Mateusz Morawiecki, jako były prezes zagranicznego banku nie miał nic przeciwko transferowaniu jego dochodów za granicę. Sam też wspiera zagraniczne inwestycje, dając np. przebogatej firmie JP Morgan 20 mln zł dotacji na otwarcie biura w Warszawie.