Rząd Morawieckiego uszczelniając VAT sam stworzył ogromną karuzelę VAT-owską - dowodzi polski przedsiębiorca, Bartłomiej Austen. Biznesmen narzeka, że fiskus zamroził mu kilkadziesiąt tysięcy złotych, których odzyskanie zależy w zasadzie od widzimisie urzędnika. System podzielonej płatności tzw. split payments miał służyć do walki z przekrętami, w rzeczywistości może za chwilę doprowadzić do fali bankructw polskich firm.
System działa w ten sposób, że płatność jest rozdzielana - kwota netto wpływa na rachunek rozliczeniowy przedsiębiorcy, kwota VAT - na specjalne konto VAT. Dzieleniem pieniędzy zajmuje się bank. Przedsiębiorca musi jedynie wybrać opcję podzielonej płatności elektronicznej dokonując przelewu (kwotą brutto). Split payments działa opcjonalnie od lipca 2018 (inna sprawa, że firma nie przystępując do niego od razu trafia na celownik skarbówki), od 1 stycznia 2019 stanie się natomiast obowiązkowy.
O tym, jak split payments działa w praktyce rozmawiamy z Bartłomiejem Austenem, właścicielem firmy JASE FOODS. Przedsiębiorca napisał niedawno list otwarty do Marcina Horały, Przewodniczącego Komisji ds. wyłudzeń podatku VAT.
- Gdyby chciał Pan zapoznać się bliżej z mechanizmem podzielonej płatności na przypadku mojej firmy, to informuję Pana, że Państwo pieniądze z VAT nakazuje zamrozić na rachunku bankowym, ale nie określa w jaki sposób będzie je zwracać - alarmował przedsiębiorca.
Jak pan ocenia uszczelnianie VAT-u przez premiera Mateusza Morawieckiego?
Wczoraj widziałem pana premiera w telewizji. Chwalił się z trybuny sejmowej, że obecny rząd ściągnął z VAT-u 10 mld zł więcej niż poprzednicy. Jestem pewny, że kilka miliardów z nich to pieniądze od uczciwych przedsiębiorców, które państwo zamroziło na kontach.
Napisał pan list do komisji sejmowej badającej przekręty VAT-owskie, w którym czytamy, że wprowadzony na początku lipca tego roku system split payment to nowa karuzela vatowska. O co chodzi?
Najprościej to wytłumaczyć na przykładzie naszej firmy. Zajmujemy się głównie sprowadzaniem towarów z zagranicy, to 90 proc. naszych przychodów. W takim przypadku musimy cały VAT zapłacić agencji celnej. Do tej pory odzyskiwaliśmy go w momencie, w którym sprzedawaliśmy towar kontrahentowi, czyli po 40-60 dniach, bo tyle czeka się w Polsce średnio na opłacenie faktury.
Niestety w naszym przypadku są to faktury rzędu 100 tys. zł, kontrahenci nie płacą nam od razu. Dlatego korzystamy z faktoringu. Płatność wygląda w ten sposób, że faktor, czyli bank, płaci nam pieniądze od razu, nie czekając aż dostanie je od naszego kontrahenta. Tak działa większość firm w mojej branży. Inaczej musielibyśmy czekać na zapłacenie faktury te 60 dni.
To w czym problem?
W tym, że po wprowadzeniu przez banki split payment dostajemy pieniądze pomniejszone o fakturę VAT. Mogę wprawdzie odzyskać niewielkie kwoty wydane na rachunki za biuro albo paliwo, ale to kropla w morzu potrzeb. Dziesiątki tysięcy złotych VAT z importowanych produktów jest zamrożonych na koncie. Piszę więc pismo do Urzędu Skarbowego i czekam na odpowiedź.
Długo pan czeka?
Może nadejść nawet po 60 dniach, bo tyle czasu prawo daje fiskusowi na odpowiedź. To jednak nie kończy sprawy, bo skarbówka może potem poprosić o dosłanie faktur. I leci kolejne 60 dni. W tym czasie bank przetrzymuje nasze pieniądze bez odsetek. A my tracimy płynność finansową. Tego nie da określić inaczej jak karuzelą vatowską.
Pan pisał w liście o zamrożeniu 40 tys. zł.
Tyle się akurat nagromadziło przez jeden miesiąc. Ale to jest spowodowane tym, że handluję mrożonkami i płacę tylko 5 proc. VAT. Znam firmę w Warszawie, która straciła przez split payment 330 tys. zł.
Ile czasu w praktyce czeka się na ich odzyskanie?
Te 40 tys. już odzyskałem, ale to bez znaczenia, bo wysłałem już pisma o kolejne 35 tys. Nawet jeżeli te pieniądze też szybko do mnie wrócą, to jest to coś w rodzaju nieoprocentowanej pożyczki na rzecz państwa.
Czyli będzie gorzej?
Tak, bo od nowego roku split payment będzie obowiązkowy dla wszystkich. Do tej pory moja branża broniła się przed nim rękoma i nogami. Mało tego. Moi klienci upewniali się, że nie będę z korzystał z tego rozwiązania. Były przypadki, gdzie dostawałem od dużych przedsiębiorstw klauzule, że jeżeli zdecydujemy się na split payment, to kończą ze mną współpracę.
To jak Pan do tego systemu trafił?
Specjalnie szukałem banku, który nie ma u siebie split payment. Pod tym kątem wybrałem usługę faktoringową, upewniałem się jeszcze podczas rozmowy z opiekunem. Potem zarząd zmienił zdanie. W pewnym momencie, bez żadnego uprzedzenia mnie, pieniądze z VAT-u zaczęły lądować na koncie vatowskim zamiast na głównym. Zadzwoniłem do opiekuna i usłyszałem że to niemożliwe. Okazało się, że jednak jest możliwe.
I w ten sposób firmy, które nie chcą split payment i tak w nim lądują.
Śmiało mogę powiedzieć, że w branży spożywczej 95 proc. firm wolałoby uniknąć tego systemu. Rząd znalazł jednak sposób. Dogaduje się z bankami i przekonuje je do wprowadzania split payment do swojej oferty. W mojej branży korzystanie z faktoringu jest powszechne, a łatwiej jest przecież dotrzeć od kilkunastu banków niż tysięcy firm.
Jak inne firmy radzą sobie z podzieloną płatnością?
Jest jeszcze gorzej. Ja mogę sobie pozwolić na pisanie listów i nagłaśnianie tej sprawy bo działam na 5 proc. vacie. Marża w mojej branży to ok. 10 proc., koszty firmy to 5 proc. W najgorszym wypadku wyjdę na zero. Sek w tym, że średni VAT w Polsce to 16 proc., a ja nie znam w branży spożywczej firm które mają rentowność większą niż 10 proc.
Czyli firma po zamrożeniu pieniędzy idzie na dno?
Tak i to w ciągu 2-3 miesięcy. Los firm zaczyna zależeć od pojedynczych decyzji urzędnika. Jeżeli jest w porządku, to odda pieniądze tak szybko, jak będzie w stanie. A jeżeli jest złośliwy albo niekompetentny, ewentualnie dostanie jakieś polecenie z góry, to może de facto zlikwidować przedsiębiorstwo.
Politycy obozu rządzącego tłumaczą, że split payment nie jest polskim wynalazkiem.
To prawda, ale nigdzie nie jest tak, że ten system obowiązuje w całej gospodarce, działa tylko w wybranych branżach. W Polsce najwięcej przekrętów jest robionych na paliwie i w tym sektorze zmiana przepisów miałaby sens. A tak? Mamy eksperyment przeprowadzany na żywym organizmie.
Nie boi się pan zarzutów o polityczność tego sporu? Jeszcze do niedawna był pan kandydatem Nowoczesnej na prezydenta Gdyni.
Wycofałem się już z wyścigu w wyborach, nie jestem też już członkiem Nowoczesnej. Całkowicie wycofałem się życia politycznego. Chodzi mi bardziej o edukowanie społeczeństwa. W tej chwili mamy dobrą koniunkturę, urzędy skarbowe mogą dostać polecenie, żeby szybko oddawać pieniądze. Ale za rok możemy obudzić się w innych realiach. Może się okazać, że pójdzie odgórny rozkaz, żeby tego VAT-u tak szybko nie oddawać, bo brakuje nam np. na 500+. I warunki gry się całkowicie zmienią.