Energooszczędne żarówki zostały skrytykowane przez prezydenta Andrzeja Dudę
Energooszczędne żarówki zostały skrytykowane przez prezydenta Andrzeja Dudę Patryk Ogorzałek / Agencja Gazeta; Michał Łepecki/Agencja Gazeta
Reklama.
– Mam poczucie, że my w ramach Unii Europejskiej mamy niedosyt demokracji. Wielu ludzi zadaje sobie pytanie, dlaczego Unia Europejska zabrania tego, zabrania tamtego. Dlaczego na przykład w sklepie nie można w tej chwili kupić już zwykłej żarówki, można kupić tylko żarówkę energooszczędną? Nie wolno kupić, bo Unia Europejska zakazała. To są problemy, nad którymi zastanawiają się ludzie. Nie wiem, czy to przypadkiem nie jest jedna z przyczyn Brexitu – tłumaczył podczas wizyty w Niemczech Andrzej Duda.
Skomplikowanego związku przyczynowo-skutkowego między żarówkami, a decyzją Brytyjczyków o wyjściu z Unii, nie zrozumiała niestety przeważająca liczba internautów. I nic dziwnego.
Po co nam energooszczędne świetlówki?
Unia Europejska zdecydowała się na wycofanie z obrotu starych żarówek, bo te zużywają dużo więcej prądu. Ich działanie pochłania 7 razy tyle energii, co ich LED-owe odpowiedniki. W ten sposób nawet na jednej żarówce można zaoszczędzić w ciągu roku kilkadziesiąt złotych, co przy rosnących cenach energii nie powinno pozostać bez znaczenia dla przeciętnego Kowalskiego.
Druga rzecz to wytrzymałość energooszczędnych świetlówek (bo - będąc ścisłym - coś takiego jak żarówka energooszczędna nie istnieje). Te wycofane w 2009 roku świeciły około 1000 godzin. LED-owe są w stanie wytrzymać nawet do 25 tys. godzin. Dla unijnych urzędników nie bez znaczenia był też fakt, że tradycyjne żarówki dają mniej światła i zwiększają emisję CO2 do atmosfery.
I wreszcie trzeci argument – Polacy po prostu powinni przesiąść się na świetlówki energooszczędne, bo… tego wymaga myślenie o naszym kraju w kategoriach dalszych niż czubek własnego nosa. Rok w rok w najbardziej upalne dni lata grozi nam blackout, bo produkujemy zbyt mało energii elektrycznej.
Pobór prądu w Polsce
Eksperci opowiadają, że w niektórych częściach dnia ratuje nas wyłącznie import prądu z zagranicy. W 2015 wprowadzono 20-sty, czyli ostatni stopień zasilania, co oznaczało, że zakłady przemysłowe musiały ograniczać pobór prądu pod groźbą wysokich kar. W tym samym czasie ówczesna premier Ewa Kopacz apelowała o oszczędzanie energii elektrycznej.
Być może prezydent Duda w beztroskim nabijaniu liczników zużycia widzi demokratyczną wolność. Ta nie powinna być jednak rozpatrywana wyłącznie w kategoriach jednostek. A myślenie o demokracji w Polsce powinno uwzględniać, że jeżeli wszyscy oszczędzamy prąd, to koniec końców wszyscy na tym jako społeczeństwo skorzystamy.