Jesteśmy największymi znawcami zniczy w całej Europie. Nigdzie nie ma tylu wzorów i modeli, nigdzie nie wydaje się na nie tylu pieniędzy. Na dodatek olbrzymie sumy przeznaczymy też na kwiaty, paliwo i bilety. Rachunek jest słony.
Producenci zniczy zacierają ręce – to wbrew pozorom rodzime firmy. Do Polski nie importuje się zniczy z innych krajów, to my jesteśmy znaczącym eksporterem. Cały rynek może być wart nawet miliard złotych a dwie trzecie sprzedaje się właśnie w okolicach Wszystkich Świętych.
Co ciekawe, handlowcy lubią znicze, bo nie mają problemów z ich sprzedażą. Ten towar może spokojnie poleżeć w magazynie kolejny rok, z pewnością się nie przeterminuje. Coraz więcej zniczy kupujemy w supermarketach i dyskontach, chociaż tradycyjna sprzedaż przy cmentarzach ciągle ma się świetnie. A Polacy na Wszystkich Świętych jakoś mniej liczą się z kosztami.
Świeczki to nie wszystko, Polacy dekorują groby swoich bliskich kwiatami, wieńcami i stroikami. Wartość tego rynku wymyka się statystykom, bo większość sprzedaży odbywa się na giełdach rolnych. Kwiaty na 1 listopada sprowadzamy nawet z Holandii – pisze Rzeczpospolita.
Na co jeszcze wydamy pieniądze?
Przede wszystkim na podróże. Bilety kolejowe idą jak świeże bułeczki, na wiele połączeń biletów nie ma już od kilku dni. Same Koleje Mazowieckie sprzedadzą w tym okresie o jedną czwartą biletów więcej.
Olbrzymi ruch będzie też na drogach a stacje benzynowe szykują się do podwyżki cen. Już wiadomo, że paliwo będzie droższe o 10-20 proc. niż przed rokiem. A wszystkie znaki na niebie i ziemi wskazują na to, że wielu sprzedawców podniesie ceny na najbliższy weekend. Bo nawet niewielka zmiana przyniesie im znaczący wzrost dochodów. W końcu na drogi wyjadą miliony samochodów.