
Reklama.
Taką opinię na łamach Krytyki Politycznej wyraził analityk sektora energetycznego Piotr Maciążek. W wywiadzie udzielonym Łukaszowi Pawłowskiemu tłumaczy, że rząd wpadł we własną pułapkę.
Z niezrozumiałych powodów stłamsił rozwijającą się branżę energetyki wiatrowej (przy okazji generując olbrzymie koszty) i skupił się na spalaniu węgla.
Tymczasem ta metoda jest droga, nieefektywna i cała Unia od niej odchodzi. Polska ma ograniczoną ilość tzw. certyfikatów energetycznych, które kupują producenci energii. Opłaty te, uiszczane za emisję dwutlenku węgla, powinny iść na rozwój odnawialnych źródeł energii. W teorii, bo rząd może je wydać na dowolne cele.
Branża w popłochu
Pieniążek tłumaczy, że cena wytwarzania energii z węgla rośnie tak szybko, że zaskoczyła nawet państwowe koncerny energetyczne. Na razie nie wprowadzają one podwyżek dla odbiorców indywidualnych, ale firmy już cierpią. A dostaną po kieszeni jeszcze bardziej, bo koszt prądu i certyfikatów będzie coraz wyższy.
Pieniążek tłumaczy, że cena wytwarzania energii z węgla rośnie tak szybko, że zaskoczyła nawet państwowe koncerny energetyczne. Na razie nie wprowadzają one podwyżek dla odbiorców indywidualnych, ale firmy już cierpią. A dostaną po kieszeni jeszcze bardziej, bo koszt prądu i certyfikatów będzie coraz wyższy.
Według Pieniążka, za rok, najwyżej dwa, ceny energii wzrosną o kilkadziesiąt procent a wiele firm nie będzie w stanie tego udźwignąć. Tymczasem w Polsce z węgla produkuje się aż 80 proc. prądu. Jego wydobycie u nas spada, coraz więcej importujemy, głównie z Rosji.