Wygląda na to, że preferencje podatkowe dla osób, które żyły z wynajmu – albo przynajmniej uzyskiwały z tego tytułu spore dochody – dobiegły końca. Za interpretację obowiązujących od początku roku przepisów wzięły się izby skarbowe. Nowe reguły gry szykują też ministerstwa finansów oraz sportu i turystyki.
Jak przypomina „Gazeta Wyborcza” do tej pory właściciele mieszkań, którzy wynajmowali posiadane lokale, nie działając jako firma, mieli do wyboru dwie możliwości prowadzenia rozliczeń – według standardowych progów podatku PIT (18 i 32 proc.) oraz ryczałtem, 8,5 proc.
Korzyścią z pierwszego wariantu była możliwość odliczenia od podstawy opodatkowania wydatków, np. na remont mieszkania. Atutem drugiego była prostota i opłacalność w sytuacji, jeśli wydatki na wynajmowane lokale nie były wysokie. Jak się można domyślać, z drugiego wariantu właściciele mieszkań korzystali częściej.
Limit 100 tys. złotych rocznie
Od początku tego roku obowiązywał jednak limit kwotowy w wysokości 100 tysięcy złotych – kto zarabiał na wynajmie więcej niż wymieniona kwota, tracił prawo do korzystania z 8,5-procentowego ryczałtu. Limit obowiązywał małżonków ze wspólnotą majątkową oraz dotyczyć miał sytuacji, w których wynajem jest jedynie dodatkowym źródłem dochodu, a nie przedmiotem działalności gospodarczej de facto.
Po prawie roku obowiązywania tych przepisów Izby Skarbowe wyjaśniają w interpretacjach podatkowych, że owa utrata ryczałtu to sytuacja, w której osoba zarabiająca np. 150 tys. zł na wynajmie nieruchomości zapłaci 8,5 proc. podatku od kwoty 100 tys. zł oraz 12,5 proc. od pozostałych 50 tysięcy.
Za najemców krótkoterminowych – tych, którzy np. udostępniają mieszkania na doby turystom korzystającym z usług Airbnb czy Booking.com – chce się z kolei wziąć resort sportu i turystyki. Zdaniem urzędników właściciele mieszkań świadczą w gruncie rzeczy usługi hotelarskie – nie prowadząc działalności gospodarczej i nie płacąc podatków.
– Takie usługi nie są uregulowane, w przeciwieństwie np. do najmu okazjonalnego na cele mieszkaniowe, pod który nie da się ich podciągnąć – cytuje prezesa Izby Gospodarczej Hotelarstwa Polskiego, Krzysztofa Sadurskiego, „Gazeta Wyborcza”.
– Ci, którzy wykorzystują swoje mieszkania do krótkoterminowego zakwaterowania, ryzykują, że nawet jak przekażą je turystom na jeden dzień, będą ukarani za to, że nie zapłacili podatku – kwituje Sadurski. Dotychczas właściciele mieszkań wynajmowanych na krótkie okresy byli zobowiązani do płacenia zryczałtowanego 8,5-procentowego podatku.
Najem krótkoterminowy tylko do 30 dni w roku
W grze są rozmaite opcje – np. ograniczenie najmu krótkoterminowego do 30 dni w roku. Przekroczenie tego limitu będzie wymagać zarejestrowania działalności i płacenia związanych z tym wydatków. Nieruchomości wynajmowane poniżej limitu i tak będą musiały być rejestrowane. Mało tego, „GW” twierdzi, że urzędnicy fiskusa już dziś znajdują właścicieli takich mieszkań i domagają się zapłacenia wyższego podatku.
Do tego należałoby wreszcie dorzucić gminy, które naciskają na podniesienie podatku od nieruchomości – do podatników „podejrzanych” o najem krótkoterminowy trafiają pisma z żądaniem „wyjaśnień w sprawie przeznaczenia pani/pana budynku”. Informacje o potencjalnym najmie wyławiane są z portali z ogłoszeniami lub mediów społecznościowych.
Urzędnicy bezzwłocznie ustalają, czy doszło do najmu krótkoterminowego, i narzucają znacznie wyższy podatek. Sądy zaś stają po stronie urzędów. Najwyraźniej bonanza się kończy, co może się na dłuższą metę przełożyć na podniesienie cen najmu oraz spadek zainteresowania zakupami na rynku nieruchomości – bowiem lokowanie oszczędności, czy nawet zapożyczanie się pod kątem wynajmu, stanie się znacznie mniej opłacalne.