Starosta kolbuszowski i lokalny polityk PiS, Józef Kardyś, wykonał prostą operację, która pozwoliła mu na uzyskanie uprawnień emerytalnych – a przy okazji również kilkudziesięciotysięcznej odprawy. Polityk zrezygnował ze stanowiska. Poza urzędem spędził dwa dni, po czym został ponownie wybrany na starostę. Można?
Można, prawo na taką operację pozwala. Kardyś powiedział rzeszowskiemu wydaniu „Gazety Wyborczej”, że w wieku 64 lat chciał już uzyskać odpowiednie uprawnienia emerytalne, pozwalające mu przejść w dowolnej chwili na emeryturę. Potrzeba do tego, zgodnie z przepisami, co najmniej jednego dnia przerwy w pracy.
W poprzedni czwartek radni więc poparli jego rezygnację jednogłośnie, a w sobotę – na pierwszej sesji rady powiatu w nowej kadencji – ponownie wybrali polityka na to samo stanowisko. Operacja była tym prostsza, że w Kolbuszowej niepodzielnie rządzi PiS.
Choć po operacji odejścia i powrotu starosty w kolbuszowskich mediach lokalnych zawrzało, starosta podkreśla, że „poklasków zawsze nie będzie”.
Dziennikarze, którzy opisali sprawę zaskakującego trybu uzyskanie uprawnień emerytalnych, podkreślają, że Kardyś uzyskał też prawo do odprawy. Niebagatelnej, gdyż – jak szacują autorzy artykułu – może ona sięgnąć 6-krotności poborów starosty, a te wynoszą prawie 13,5 tys. zł miesięcznie (co daje 81 tys. zł).
– Nie ma co komu patrzeć na kieszeń – odpowiada na pytania starosta, podkreślając, że właściwą wysokość odprawy wyliczy dopiero księgowość. A odprawa „po prostu się należy, za tę harówkę”.