Jeśli w tanich liniach lotniczych kupisz dwa bilety – dla siebie i bliskiej osoby – szansa na to, że będziecie siedzieć obok siebie, jest bliska zeru. Chyba, że oboje dopłacicie za rezerwację wybranych miejsc. Ten proceder zirytował już nawet brytyjski rząd.
Doszło do tego, że minister ds. cyfrowych Margot James nazwała ten proceder celowym wykorzystywaniem podróżnych. Sprawą zajmie się niezależna rządowa komisja.
Na czym polega rozdzielanie podróżnych?
W normalnych liniach lotniczych kupując dwa bilety, możemy poprosić o to, by osoby siedziały obok siebie. Można to też sobie ustawić podczas elektronicznej odprawy – opcji jest kilka, ale nie jest to niczym niezwykłym.
Tymczasem w tanich liniach – przoduje w tym Ryanair – pasażerowie kupujący razem bilety są na ogół rozdzielani. Podróżni podejrzewają, że dzieje się to celowo, by skłonić owe osoby do wykupienia opcji wyboru miejsca.
Linie lotnicze nie potwierdzają tego wprost, ale tłumaczenia Ryanaira, które zebrał portal fly4free.pl brzmią bardzo niewiarygodnie.
Przedstawiciele tej linii tłumaczą na przykład, że losowo dobierają miejsca, za pomocą algorytmu, który zmienia się dla każdego lotu. I że ludzie, którzy dopłacają za wybór miejsca, najczęściej chcą podróżować pod oknem lub od strony przejścia.
Miejsca w środku są uważane za gorsze i to one są przydzielane w pierwszej kolejności pasażerom, którzy nie mają ochoty dopłacić za wybraną miejscówkę.
Co więcej – naukowcy wyliczyli, że przy braku dopłaty szansa na dostanie dwóch miejsc obok siebie jest w Ryanair niższa, niż wynikałoby to z rachunku prawdopodobieństwa.
Dlatego właśnie podejrzewają linie o celowe rozdzielanie osób kupujących razem bilety lub o tym samym nazwisku. Bo jak inaczej wytłumaczyć, że aż 41 razy łatwiej trafić szóstkę w totolotka, niż na własną żonę na fotelu obok?