Szczyt klimatyczny w Katowicach powoli staje się Himalajami absurdu i hipokryzji w wykonaniu polskich władz. Do chóru osób fałszujących rzeczywistość dołączyła właśnie minister Jadwiga Emilewicz, która stwierdziła, że rząd zajął się kwestią powietrza z dwóch powodów: kapitulacji lewicy i nauk Jana Pawła II.
– Bardzo często jesteśmy pytani, dlaczego prawicowy rząd tak mocno zajmuje się kwestiami ekologicznymi i problemami ochrony powietrza. Odpowiedź jest bardzo prosta. Po pierwsze, środowiska lewicowe, które zajmowały się tym tematem od lat 50. i 60., skapitulowały, ponieważ ich aktywność nie przyniosła takich efektów środowiskowych, jakich byśmy oczekiwali – powiedziała Jadwiga Emilewicz, cytowana przez portal Wyborcza.pl.
Emilewicz znalazła okazję do podzielenia się swoimi myślami podczas „Dnia Powietrza” zorganizowanego w polskim pawilonie na szczycie klimatycznym COP24 w Katowicach. Wcześniej zapowiadano, że pojawi się tam premier Morawiecki, ale finalnie okazało się, że miał inne plany. W pawilonie pojawili się więc Jadwiga Emilewicz, minister przedsiębiorczości i technologii oraz Henryk Kowalczyk, minister środowiska.
– To my dzisiaj zwracamy uwagę na to, że troska o jakość powietrza jest finalnie troską o człowieka. Jedną z pierwszych osób, która bardzo wyraźnie i w jasny sposób to powiedziały, był Jan Paweł II. Naturą konserwatysty jest to, że chce pozostawić to, co dostaje od pokoleń przeszłych, co najmniej w takim stanie, jeśli nie lepszym, pokoleniom kolejnym – przekonywała Emilewicz.
Czego nie powiedziała pani minister?
Cóż, troska o środowisko, czyste powietrze i ludzkie zdrowie i dobro nie jest kwestią polityczną. Mieszanie polityki do ekologii i ekologii do polityki to poważny i częsty błąd.
Jeśli da się coś w tej kwestii zauważyć, to niekoniecznie chodzi o dbałość lewicowych partii i rządów o ekologię, ale coś przeciwnego. To kompletne ignorowanie tych kwestii przez środowiska kojarzone z prawicą.
To w końcu konserwatywny i prawicowy, maszerujący niemal z krzyżem na ramieniu Jan Szyszko zlecił agresywne wycinanie Puszczy Białowieskiej. To posłanka PiS, Dorota Arciszewska-Mielewczyk jeszcze niedawno namawiała do zabijania chronionych fok. To partia rządząca obsadziła wszelkie możliwe fundusze i dyrekcje ochrony środowiska swoimi ludźmi, nie dbającymi o dobro środowiska – a ludzie są przecież jego częścią.
Efekt jest porażający – Najwyższa Izba Kontroli odkryła, że Narodowy Fundusz Ochrony Środowiska w pierwszym półroczu 2017 r. na walkę ze smogiem Fundusz wydał 210 mln zł z 6,5 mld zł zgromadzonych na koncie. Reszta poszła na ogródki kościelne, geotermy i drogi .
Które oblicze prawdziwe?
W końcu to prawicowe media, hojnie dotowane przez pozostające pod kontrolą rządu spółki skarbu państwa pastwią się nad każdą niemal inicjatywą ekologiczną, wyśmiewając wegetarian, cyklistów i lewaków. Prawicowiec musi żywić się kiełbasą, jeździć starym dieslem bez filtra DPF i palić w piecu węglem wymieszanym z oponami – taki wizerunek fana PiS jawi się po lekturze komentarzy pod artykułami w mediach „niezłomnych”.
Nie ma już co wspominać o tym, że to rząd PiS z otwartą przyłbicą zabił w Polsce energetykę wiatrową, że zamierza przekopać Mierzeję Wiślaną, zaburzając przy okazji ekosystem, że zamierza grodzić rzeki, chociaż na świecie tamy się burzy, a nie buduje. O chorej miłości do palenia węglem, najlepiej rosyjskim, nie wspominam.
A im bardziej w prawo, tym gorzej. Poseł Wilk z partii Wolność wręcz neguje globalne ocieplenie.
Droga pani minister, ekologia nie jest partyjna, chociaż pani partyjni koledzy robią wszystko, by tak się stało. Bo 103 miliardy, jakie chcecie przeznaczyć na program Czyste powietrze w ciągu 10 lat, będą pieniędzmi wyrzuconymi w błoto, skoro do końca świata mamy palić węglem.
W związku z tym ciśnie się na usta pytanie: kto śmie zarzucać rządowi, że zajmuje się kwestiami ekologicznymi? Byłoby lepiej dla nas wszystkich, gdyby rząd w tej kwestii nie robił nic, bo obecnie cofa nas do XIX-wiecznego myślenia o środowisku, w którym żyjemy.
Słowo ekologia w ustach przedstawicieli tego rządu brzmi równie żałośnie i zakłamanie, jak fakt, że myśliwi na swojego patrona wybrali św. Huberta. Tak się składa, że wedle legendy Hubert z Liège w wieku lat 40 podczas kolejnego hulaszczego polowania dostrzegł wśród zarośli białego jelenia z gorejącym krzyżem między rogami.
Po tym doświadczeniu nawrócił się na chrześcijaństwo i na zawsze porzucił polowania. I w uznaniu tych czynów został ogłoszony świętym. Myśliwym to kompletnie nie przeszkadza – podobnie jak władzom gadanie o ekologii i robienie wszystkiego, byśmy w końcu podusili się w smogu.