Dziennikarze "Uwagi" postanowili sprawdzić, dlaczego mała placówka pocztowa nie dostarcza listów. W ujawnieniu prawdy pomogło włożenie do przesyłki... odbiornika GPS.
Dziennikarze Uwagi, zaalarmowani zostali przez mieszkańców podwarszawskiego Mysiadła. Skarżyli się oni, że od dłuższego czasu nie otrzymują jakichkolwiek listów.
Aby to sprawdzić, dziennikarze postanowili wysłać listem poleconym odbiornik GPS do jednego z mieszkańców miejscowości. Według regulaminu, przesyłka powinna dotrzeć do odbiorcy na drugi dzień. I dotarła. Do urzędu pocztowego. Gdzie przeleżała kolejne dwa tygodnie.
Gdy dziennikarze udali się na opisywaną pocztę i powiedzieli, co znajdowało się w paczce, ta znalazła się w ciągu 20 minut. Dyrektor regionu warszawskiego Poczty Polskiej wyjaśniał, że problemy wynikały z braku dostatecznej liczby listonoszy w regionie.
Niedostarczone przesyłki to duży problem dla wielu osób. Trzeba bowiem pamiętać, że Poczta dostarcza także przesyłki urzędowe oraz sądowe. Jedna z osób dopytanych przez dziennikarzy "Uwagi" skarży się, że przez niedoręczoną przesyłkę przegrała sprawę sądową.
– W codziennej pracy zdarza się, że nie wszystko działa tak, jakbyśmy chcieli. Jeden błąd ludzki pociąga za sobą kolejne. Negatywne konsekwencje wpływają na ocenę całej Poczty Polskiej, także tych pracowników którzy w sposób rzetelny wypełniają swoje obowiązki. Dokładamy starań, by świadczone przez nas usługi satysfakcjonowały naszych klientów – wyjaśnia Justyna Siwek, Rzecznik prasowy Poczty Polskiej S.A.
W tej chwili trudno jest znaleźć pracownika, który podejmie się doręczania przesyłek. Praca jest ciężka, a pensja nie zachwyca. Po okresie próbnym oferowane jest wynagrodzenie w wysokości minimum 2300 - 2500 zł brutto (wraz z premią miesięczną za jakość pracy), a także dodatkowa premia za wyniki (do 354 zł brutto kwartalnie).
To kolejna wpadka Poczty w ostatnim czasie. Kilka dni temu media obiegła informacja o wysokości odszkodowań za niedoręczoną paczkę. Jeden z przedsiębiorców po uznanej reklamacji otrzymał... 20 groszy.