W ogniu wywołanym skandalicznym relacjonowaniem wydarzeń, podczas których zamordowano prezydenta Gdańska, płonie fotel Jacka Kurskiego, prezesującego Telewizji Polskiej. Głośno mówi się o jego dymisji, na giełdzie nazwisk pojawiły się już pierwsze postacie. Równie słabe, jak sam Kurski – mówią eksperci.
Jacek Kurski zawitał do Telewizji razem z "dobrą zmianą". Jego powołanie na to stanowisko wiązało się ze sporym zamieszaniem. Do dziś nie jest wyjaśnione, czy Kurski nie złożył dokumentów aplikacyjnych po terminie, był powoływany i odwoływany. W końcu po interwencji z Nowogrodzkiej zasiadł na stanowisku prezesa i zaczął zmiany w TVP.
Wygląda jednak na to, że nawet jego rodzima partia ma dość wybryków i tępej propagandy uprawianej przez pracowników stacji TVP. Pozycja Kurskiego chwieje się coraz mocniej i niewykluczone, że zostanie zmieniony na kogoś bardziej koncyliacyjnego.
– Ważne jest to, żeby telewizja nie stała się żetonem w grze koterii politycznych w PiS. A już widać, że takie zabiegi się zaczynają – mówi w rozmowie z INNPoland.pl Juliusz Braun, jeden z byłych prezesów TVP.
Jakim Kurski jest prezesem?
Telewizja pod rządami bulteriera Kaczyńskiego – jak nazywany jest Jacek Kurski – niemal w każdym możliwym aspekcie przeżywa prawdziwy regres. Kurski skuteczny jest w jednej kwestii – wyciągania pieniędzy z budżetu państwa na potrzeby telewizji publicznej.
Nie trzeba być Sherlockiem Holmesem, by dostrzec, że w TVP źle się dzieje. Publicystami zostały osoby pokroju Michała Rachonia czy braci Karnowskich. Na antenach znalazło się miejsce jedynie dla polityków i publicystów związanych z Prawem i Sprawiedliwością. Osoby prowadzące główne wydania Wiadomości, czyli sztandarowy program informacyjny TVP, stały się już żywymi memami.
Jednocześnie zabrakło miejsca i pieniędzy na bardziej ambitne programy. Czołową produkcją filmową stała się Korona królów, która z serialu historycznego momentalnie przekształciła się w tanią średniowieczną telenowelę.
Pod względem finansowym TVP również radzi sobie słabo. Co prawda Jacek Kurski jest zachwycony swoim stylem zarządzania i chwali się wynikami, ale rzeczywistość jest brutalna. Gdyby rząd nie dosypywał setek milionów do kasy TVP, ta dawno zwinęłaby żagle. Sumy, jakich telewizja publiczna wymaga, są z roku na rok coraz większe.
Kandydaci na stanowisko prezesa TVP
Choć los Jacka Kurskiego nie jest jeszcze przesądzony, to politycy PiS wskazują już jego potencjalnych następców - także polityków. To Joanna Lichocka, Jarosław Sellin oraz Paweł Lewandowski.
– Po pierwsze uważam, że każdy dzień Jacka Kurskiego w telewizji publicznej to poważna szkoda społeczna. To pierwsza sprawa, wymagająca załatwienia. Natomiast wolałbym, żeby PiS się zdecydował - o ile się zdecyduje - na kogoś, kto zmieni nie tylko język, ale i styl funkcjonowania telewizji. Myślę, że na przykład pani Lichocka zrezygnowałaby z najbardziej tandetnych produkcji typu disco polo, ale jeśli chodzi o styl propagandy to każda z tych osób jest w tej chwili bardzo aktywnym politykiem. Mnie czasami wypominano, że byłem politykiem, zanim trafiłem do telewizji. Ale posłem byłem 10 lat wcześniej, a nie poprzedniego dnia – przypomina Juliusz Braun.
Joanna Lichocka kiedyś była dziennikarką, pracowała m.in. w Tygodniku Solidarność, Życiu Warszawy, TVP i Polsacie. Pisała także dla Dziennika i Newsweeka. Po 10 kwietnia 2010 roku wybrała pracę w "mediach niezłomnych" – związała się z Gazetą Polską, Gazetą Polską Codziennie i Do Rzeczy.
W 2015 roku rzuciła media i dostała się do Sejmu z list PiS. Z wykształcenia jest polonistką, w jej karierze nie było nigdy zarządzania – może oprócz wyreżyserowania kilku dokumentów o katastrofie smoleńskiej. Szczególnie często krytykuje Donalda Tuska.
Jarosław Sellin znany jest z tego, że w telewizji spędził całe lata 90., a w latach 1999-2005 był członkiem Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji. Od tamtej pory na stałe zespawany jest z PiS-em.
Z kolei Paweł Lewandowski, obecny wiceminister kultury, skończył politologię i wykłada na Uniwersytecie im. Kardynała Stefana Wyszyńskiego. Ma 33 lata.
– Zarówno pani Lichocka, jak i pan Sellin są bardzo wyrazistymi i aktywnymi politykami rządzącej partii. Nie wydaje mi się to dobre dla modelu funkcjonowania telewizji. Jeśli chodzi o pana Lewandowskiego, to nie ma on żadnych kompetencji do kierowania Telewizją Polską – mówi nam Juliusz Braun.
Unika wyraźnej odpowiedzi na pytanie, kto z tej trójki miałby szansę na zajęcie miejsca po Kurskim.
– Wymagane są z pewnością kompetencje menedżerskie. Ale potrzebne jest przede wszystkim rozumienie wizji telewizji publicznej. Tymczasem Jacek Kurski mówi wyraźnie, że TVP to narzędzie partii rządzącej w polemice z opozycją. Natomiast zgodnie w tym, co się w Europie przyjęło i zgodnie z polską ustawą, telewizja ma gwarantować pluralizm, możliwość swobodnej dyskusji, poziom w sferze kultury. To musi być ktoś, kto rozumie wizję – twierdzi Braun.
Dodaje jednocześnie, że wśród sympatyków dobrej zmiany można znaleźć osoby, które spełniałyby te kryteria. Nie chce ich wymieniać, bo mogłaby to być dla nich niedźwiedzia przysługa.
Czy Kurski zostanie w TVP?
Poważnie rozważany jest też scenariusz, wedle którego Jacek Kurski ocali swój stołek, jeśli posypie głowę popiołem i nieco złagodzi demagogiczny charakter materiałów w TVP.
Z pewnością w PiS-ie i związanych z tą partią mediach toczy się już zakulisowa wojenka o stanowisko prezesa TVP. Być może jest to stary trik Jarosława Kaczyńskiego, który nieraz już uruchamiał fikcyjną rekrutację na dane stanowisko, by sprawdzić, kto ma na nie chrapkę.
Co ciekawe, w gronie kandydatów na miejsce Kurskiego nie wspomina się o osobach, które z pewnością chętnie zajęłyby się telewizją – choćby o braciach Karnowskich czy Tomaszu Sakiewiczu. Cała trójka od lat znacząco wspiera Prawo i Sprawiedliwość.