Jarosław Kaczyński, prezes Prawa i Sprawiedliwości, po dwóch tygodniach medialnej burzy w końcu zdecydował się zabrać głos w sprawie nagrań ze swoim udziałem. Zrobił to za pośrednictwem prorządowego tygodnika. Nie omieszkał przy tym wbić szpilki nowej sile politycznej w Polsce.
Trudno wymagać od Jacka Karnowskiego, przeprowadzającego wywiad z prezesem PiS, zadawania trudnych pytań. Napomknął jednak o nowym ugrupowaniu Roberta Biedronia o nazwie Wiosna.
– Czy obietnice socjalne Biedronia są dla PiS zagrożeniem? – zapytał Karnowski Kaczyńskiego.
– Nie sądzę. To jest podane w sosie tak wściekłego antyklerykalizmu, że dla naszego elektoratu nie stanowi poważnej propozycji. To też obietnice tak daleko idące, że jeśli traktować je jako całość, to trzeba by było minimum 200 mld zł – stwierdził prezes PiS.
Program Biedronia
Nie wiadomo, jak Jarosław Kaczyński oszacował koszty przedwyborczych obietnic Wiosny. Sam Robert Biedroń powiedział, że jego propozycje kosztowałyby ok. 35 miliardów złotych.
Wszystkie możliwe do oceny koszty programu Wiosny to łącznie 65,3 miliarda złotych – o 30 miliardów więcej, niż podaje Robert Biedroń. Z tego 57 miliardów to koszty budżetu.
Nie da się realnie ocenić pieniędzy, jakie pochłonęłoby zlikwidowanie kopalń, bo zależy to od konkretnych rozwiązań, jakie w tej sprawie byłyby konieczne do podjęcia.
Mimo wszystko nie przeszkodziło to prezesowi PiS do rzucenia kwoty, która nie wiadomo skąd się wzięła. Kaczyński dodał, że propozycje Biedronia wymagałyby „radykalnego zwiększenia podatków albo gigantycznego zadłużania się”.
– Na takich zasadach można obiecywać marcepany rosnące na brzozach – stwierdził prezes.