Osoba, która często zmienia pracę, jest źle postrzegana przez rekruterów i pracodawców – myśl podobna do tej może pojawić się w głowie osoby, która marzy o odejściu z obecnego stanowiska, W związku z tym przez następne kilka miesięcy zaciska z, bo przecież nie chce otrzymać łatki „karierowego skoczka” i z tego powodu być dyswalifiaowana na rynku pracy. W rzeczywistości dziś częstsze zmiany zawodowe nie są takim złem, jakim były jeszcze kilka lat temu.
Tego, że pracę zmieniamy chętniej niż kiedyś, dowodzą statystyki. Według sondażu firmy rekrutacyjnej Randstad, który przywołuje „Rzeczpospolita”, na początku 2019 r. aż 55 proc. Polaków szukało nowej pracy. Z kolei 20 proc. z nas zmieniło pracę w ciągu ostatnich sześciu miesięcy.
Wystarczyłoby cofnąć się w czasie o zaledwie kilka lat wstecz, by trafić na zupełnie inny trend. Według badań przeprowadzonych przez CBOS w 2013 r. zaledwie 13 proc. ówczesnych Polaków planowało zmianę pracodawcy.
– Duża dynamika polskiego rynku pracy i rozwijający się rynek pracownika, gdzie pracownik
dyktuje warunki, nie jest nowym zjawiskiem - obserwujemy je już od mniej więcej dwóch
lat – wyjaśnia w rozmowie z INNPoland.pl Katarzyna Pączkowska, dyrektor rekrutacji stałych w ManpowerGroup.
Zmiana pracy co dwa lata
Rynek pracownika to nic innego jak sytuacja, w której to nie człowiek szuka pracy, lecz praca szuka człowieka. Z tego powodu pracownicy mogą się na tym rynku nieco poszarogęsić i powybrzydzać, a dodając do tego postęp nowoczesnych technologii i bardziej elastycznych form pracy, takich jak praca na kontrakcie, sytuacja, w której ktoś zmienia pracę co rok czy dwa lata nie jest niczym szczególnym i odbiegającym od normy.
– Rekruter porozmawia o kompetencjach i doświadczeniu zarówno z pracownikiem pracującym przez 15 lat w jednej firmie, jak i z kandydatem, który w tym samym czasie zdążył popracować w kilku różnych firmach. U obu kandydatów będzie szukał powiązania ich profilu z ofertą pracy, którą dysponuje. Coraz rzadziej zdarza się, by osoby, które bardzo często zmieniały pracę w ogóle nie miały szansy na rozmowę rekrutacyjną i były dyskwalifikowane ze względu na bycie "karierowym skoczkiem". Dziś jest przestrzeń i potencjał na to, by wyjaśnić, co te zmiany zawodowe spowodowało – opowiada Pączkowska.
Częstsza zmiana pracy jest zatem możliwa, co potwierdzają również dyrektorzy działających w Polsce firm rekrutacyjnych, których przepytała „Rzeczpospolita”. – Sytuacja na rynku pracy jest obecnie o wiele bardziej dynamiczna niż w przeszłości, a regularna zmiana pracy to rozwiązanie, na które decyduje się coraz więcej pracowników – zgadza się Agnieszka Kolenda, dyrektor regionalna w Hays Poland w rozmowie z dziennikiem.
Uzasadnienie zmiany miejsca pracy
„Skakać” zatem można, jednak należy robić to z głową. Bezpieczny przedział czasu na zmianę pracy bez wzbudzania podejrzeń to okres ok. 1,5 roku - 2 lat. Trzeba być również świadomym, że podczas rozmowy kwalifikacyjnej z pewnością zostaniemy poproszeni o wyjaśnienia owych zmian.
– Rzeczywiście zmieniło się podejście do osób, które częściej zmieniają pracę. Natomiast
nie zmieniło się to, że i rekruterzy, i pracodawcy będą pytać taką osobę o motywację do
zmiany, czyli co wpłynęło na częstsze zmiany w doświadczeniu zawodowym i jakie jest dla
nich uzasadnienie – opowiada Pączkowska.
– Istotne jest zatem, by wytłumaczyć nasze działania. Jeśli zmiany były związane z
rzeczywistym poszukiwaniem nowej wiedzy i dalszym rozwojem umiejętności, to jest to
dobre uzasadnienie do zmiany stanowiska czy nawet branży. Natomiast jeśli zmiany są
zupełnie niewytłumaczalne i wiązały się np. z brakiem umiejętności porozumienia w
zespole czy z przełożonym, to znaków zapytania po stronie pracodawców i rekruterów
będzie więcej – dodaje.
Katarzyna Pączkowska zwraca uwagę, że rekruterzy będą bardziej skorzy do przymknięcia oka na częstsze zmiany miejsca zatrudnienia, jeśli „skoczek” jest osobą młodą, dopiero poszukującą swego miejsca na rynku pracy. Zmiana pracy co kilka miesięcy plus brak sensownej argumentacji w przypadku osób z większym zawodowym stażem może wzbudzić, słuszny poniekąd, niepokój potencjalnych pracodawców.
– Jeśli nie jesteśmy studentem realizującym praktyki studenckie, zmiany miejsca pracy co kilka miesięcy będą bardzo trudno wytłumaczalne. Częstotliwość zmian pracy w dużej mierze zależy od tego, jaką specjalizację czy stanowisko reprezentujemy. Jeśli jest to np. stanowisko związane ze sprzedażą, to minimalny okres, żeby pracownik zdążył się wykazać, to okres roku, dwóch lat. Jeśli te zmiany są częstsze, to może nasunąć się pytanie, czy zwyczajnie nie udało mu się zrealizować celów na danym stanowisku – ostrzega rekruterka.
W jakich branżach można skakać?
Sposób, w jaki rekruterzy postrzegają częste zmiany pracy zależy również od zajmowanego stanowiska. Paradoksalnie w pewnych branżach „skakanie” jest postrzegane nie jako negatywne zjawisko, a wręcz coś zupełnie odwrotnego.
– W niektórych sektorach częste zmiany są nie tylko pożądane, ale stanowią konieczność. W obszarach takich jak nowe technologie, reklama czy PR „skakanie" jest postrzegane jako niezbędne, by nadążyć za zmianami na rynku – zauważa Anna Kulawiak z HR People w rozmowie z „Rz”.
– W branży IT zmiana pracy zależy od cyklu projektu, w jaki dana osoba jest zaangażowana. Realizowany projekt może trwać pół roku, czasem osiem miesięcy, więc osoba poszukująca po tym czasie zatrudnienia nie będzie wzbudzała wątpliwości. Zatem w przypadku „karierowych skoczków" ważne są szczegóły - jakie to będzie stanowisko, jaka branża i co było motywacją do odejścia – podsumowuje Katarzyna Pączkowska.