Komisja Nadzoru Finansowego słynęła z rygorystycznego przestrzegania przepisów i ostrożności. W przypadku funduszu Abris najwyraźniej jednak przesadziła.
Komisja Nadzoru Finansowego słynęła z rygorystycznego przestrzegania przepisów i ostrożności. W przypadku funduszu Abris najwyraźniej jednak przesadziła. Fot. Sławomir Kamiński / Agencja Gazeta
Reklama.
Do sporu między funduszem private equity Abris a Komisją doszło w 2013 r., gdy fundusz próbował połączyć dwa posiadane małe banki – FM Bank i PBP Bank – w jeden. KNF nie pozwolił na tę operację, zarzucając inwestorowi m.in. brak odpowiednich konsultacji dla tej operacji, niewłaściwą formę zatrudnienia prezesa (kontrakt zamiast umowy o pracę), czy nadmierne kompetencje rady nadzorczej.
Ostrożność ówczesnego szefa KNF Andrzeja Jakubiaka oraz jego zastępcy ds. sektora bankowego, Wojciecha Kwaśniaka, doprowadziła do sporu, który został skierowany do międzynarodowego arbitrażu. I w ten sposób ostatecznie sprawa wylądowała przed luksemburskim sądem, który przyznał funduszowi 760 mln zł odszkodowania. Po apelacji sprawa trafiła do Szwecji i, jak informuje "Dziennik Gazeta Prawna", tamtejszy sąd obniżył kwotę do 650 mln.
Cóż, można powiedzieć, że i tak się nam upiekło: biegli wyceniali straty Abrisa na ponad 2 mld złotych. Po wyroku szwedzkiego sądu możemy się jeszcze odwoływać do tamtejszego Sądu Najwyższego, ale z każdym dniem przybywa odsetek do zapłacenia – i to w tempie 145 tys. zł dziennie. A szanse na zwycięstwo w tej ostatecznej instancji są mizerne.