
Właściciele restauracji mieli także pobierać od pracowników 50 złotych miesięcznie, tytułem “kaucji” przez 10 pierwszych miesięcy. To po to, by pracownik nie odszedł z dnia na dzień. Pomimo braku umowy, pracownik musiał złożyć miesięczne wypowiedzenie, by odzyskać pieniądze.
Staliśmy się ofiarą internetowego linczu. Na podstawie kłamliwych informacji, które zostały zmanipulowane i udostępnione w sieci przez panią, która nie została przez nas przyjęta do pracy, zostało na nas wylane wiadro pomyj. Cała sytuacja dobitnie pokazuje jak garstka osób w prosty sposób może niszczyć dorobek życia człowieka, który z pasją pracował na dobre imię swojej restauracji przez 10 lat. Skala internetowego hejtu wprawiła nas w ostatnich dniach w osłupienie. Jest to zadziwiające, że nie posiadając właściwie żadnych dowodów, na podstawie kłamliwych informacji, można tak zmanipulować rzeszę ludzi, która potem z wielką energią przystępuje do niszczenia miejsca, w którym nawet nigdy nie była i nic tak naprawdę o nim nie wie. Nie jesteśmy w stanie prowadzić dyskusji na tym poziomie w internecie, nie bierzemy w niej udziału, staramy się dalej robić to co umiemy najlepiej, czyli karmić naszych Gości tworząc przy tym wspaniałą atmosferę. Czekamy na kontrolę Państwowej Inspekcji Pracy oraz innych organów państwowych, nie mamy nic do ukrycia. Po ich zakończeniu wydamy stosowne oświadczenie. To wszystko co mam do powiedzenia w tej sprawie
Ciężkie warunki pracy w gastronomii to raczej smutna norma niż wyjątek. Sytuacje takie jak praca bez umowy czy mobbing dość często pojawiają się w opowieściach pracowników. Właściciele tłumaczą się, że negatywne opinie pochodzą od byłych pracowników, którzy niedostatecznie przykładali się do pracy.