
REKLAMA
Według dziennika „Super Express” na usługi lekarskie Sejm chce przeznaczyć 1,8 mln złotych, co przekłada się w przybliżeniu na 9 tys. zł za pojedynczy dyżur.
Jak policzyli to dziennikarze? Cóż, umowa jest czteroletnia, zatem 1,8 mln zł należy podzielić przez cztery, co daje 450 tys. zł. To 37,5 tys. zł miesięcznie – a w każdym miesiącu są średnio 3 dni, w trakcie których odbywa się posiedzenie. Te 3 dni plus 1 dzień (w przeddzień posiedzenia) dały „Super Expressowi” kwotę nieco ponad 9 tys. złotych za dzień.
Dotychczas 250 tys. zł rocznie
Sejmowe dyżury nie są spektakularne. Czujny przechodzień czy gość w polskim parlamencie wypatrzy na jednym z okolicznych parkingów karetkę, w której zazwyczaj siedzi lekarz i zespół ratowniczy, gotowi do interwencji. Oczywiście, są oni zobligowani do pomocy wszystkim, którym coś by się stało na terenie parlamentu – nie tylko posłom.
Sejmowe dyżury nie są spektakularne. Czujny przechodzień czy gość w polskim parlamencie wypatrzy na jednym z okolicznych parkingów karetkę, w której zazwyczaj siedzi lekarz i zespół ratowniczy, gotowi do interwencji. Oczywiście, są oni zobligowani do pomocy wszystkim, którym coś by się stało na terenie parlamentu – nie tylko posłom.
Centrum Informacyjne Sejmu uspokaja, że w ostatnich dwóch latach wydatki na dyżury nie przekroczyły 250 tys. złotych rocznie – były zatem niemal dwukrotnie niższe niż założył „Super Express”.