Samorządy szukają sposobu na urealnienie stawek za opłaty za wywóz śmieci. Podwyżki mogą sięgnąć nawet 300 proc. Niektóre chcą uzależnić wysokość opłat od ilości zużywanej wody. To sposób na osoby, które nie zgłaszają gminom liczby osób w mieszkaniu.
Opłaty za śmieci idą w górę - donosi "Rzeczpospolita". Podwyżkom sprzeciwiają się m. in. mieszkańcy podwarszawskich Marek, gdzie stawki mają wzrosnąć o 300 proc.
Przyczyną jest uzależnienie wysokości stawek za odbiór odpadów od zużycia wody. Ma to być sposób na te gospodarstwa domowe, które nie zgłaszają gminie mieszkających w nich osób, przez co próbują zaoszczędzić na opłatach. Oznacza to, że ci którzy są uczciwi, płacą za tych, którzy nie zostali zgłoszeni.
A Marki w tej chwili do wywozu śmieci muszą dopłacać. Firma, z którą mieli podpisaną umowę do 2019 roku, wypowiedziała ją jeszcze przed końcem 2018. Kolejnych siedem przedsiębiorstw w ogóle nie chciało się tego podjąć. Ostatecznie udało się znaleźć chętnego - za 1,2 mln zł.
Firmy śmieciowe dyktują ceny?
Eksperci twierdzą, że firmy śmieciowe podzieliły rynek między siebie, przez co mogą dyktować ceny. W innych miastach podwyżki nie są jednak wyższe niż 100 proc.
Firmy zaś tłumaczą, że ich koszty poszły w górę, a w 2017 roku nie przeniosły one kosztów na odbiorców. Szacowały one, że podwyżka powinna wynieść 250 proc., by wyrównać wzrost.
Nowe zasady segregacji w zamrażarce
Polskie samorządy od początku roku miały wprowadzić nowe zasady segregacji śmieci. Ale rząd zmienił przepisy i nadal mogą zawierać umowy na wywóz na starych zasadach segregacji. Obawiano się bowiem, że spowodowałoby to podwyżki a w roku wyborczym woli ich unikać. Jak widać podwyżki miały miejsce i tak.
Do tej pory obligatoryjne było sortowanie ich na 3 grupy - suche, zmieszane i szkło. Nowe zasady wprowadzają 5 grup. Osobno trzeba wyrzucać papier, plastik, szkło, metal i odpady organiczne. Jeśli ktoś nadal wyrzucałby śmieci zmieszane, ukarani mogliby zostać jego sąsiedzi.