Kilka dni temu pisaliśmy o tym, że czeska inspekcja handlowa zarzuciła firmie Tarczyński, iż jej kabanosy są zrobione z mniejszej ilości mięsa, niż powinny. Producent stanowczo odpiera te zarzuty i pyta, jakimi metodami badawczymi posłużyli się Czesi.
– Firma Tarczyński S.A. dokonuje oznaczania zawartości mięsa we wszystkich produkowanych asortymentach zgodnie z rozporządzeniem Parlamentu Europejskiego i Rady UE. Zgodnie z powyższym oznaczenia zawartości mięsa dokonujemy na podstawie receptury bazując ściśle na definicji mięsa zawartej w rozporządzeniu, które jest powszechnie obowiązującym we wszystkich państwach Unii Europejskiej – pisze w korespondencji do INNPoland.pl wiceprezes i dyrektor sprzedaży, Radosław Chmurak.
Tarczyński się broni
– Deklarowane przez nas zawartości mięsa na opakowaniach są prawidłowe. Wyniki uzyskane przez Republikę Czeską na podstawie badania próbek innymi metodami - nieznanymi w Polsce oraz wykraczającymi poza definicje zawarte w rozporządzeniu, nie powinny stanowić jedynej podstawy do oceny prawidłowej zawartości mięsa. Otrzymane wyniki mogą być mało wiarygodne i wprowadzać konsumentów w błąd – ripostuje wiceprezes firmy.
Faktycznie – nie wiadomo, jakie metody zastosowali Czesi podczas badania kabanosów. Wyszło im np., że 100 gramów kabanosów ekskluzywnych zrobiono ze 164,5 gramów mięsa – a na opakowaniu było napisane, że do ich produkcji poszło 185 gramów.