Inwestorzy, którzy planowali zbudować elektrownie pozyskujące energię z odnawialnych źródeł z pomocą pierwszej aukcji wsparcia OZE, dziś są w kropce. Wielu inwestycji nie udaje się realizować, ponieważ nie ma jak ich sfinansować - banki po huśtawce legislacyjnej uważają ten biznes za wyjątkowo ryzykowny.
Inwestycje nie powstają
Jak podaje portal wysokienapiecie.pl, wygrana w aukcji OZE daje pewne dochody ze sprzedawanej energii elektrycznej przez 15 lat. Tak też sądzili inwestorzy, którzy wygrali pierwsze aukcje. Jednak żeby inwestycja przynosiła dochód, musi najpierw zostać sfinansowana i wybudowana, a tu sprawa zaczyna się komplikować.
W pierwszych aukcjach OZE, które miały miejsce dwa lata temu, zakontraktowano energię za ponad 0,5 mld zł. Ceny za energię dla nowych instalacji kosztowały 254-409 zł/MWh, w związku z tym mogło powstać około 100 elektrowni z maksymalnym poziomem mocy na 1 MW. Ostatecznie postanowiono, że powstanie 73 instalacji fotowoltaicznych i 11 wiatrowych.
Z informacji z Urzędu Regulacji Energetyki wynika, że do chwili obecnej ich realizacja wygląda dość mizernie. Z 73 elektrowni słonecznych powstało 55 inwestycji o łącznej mocy 52,5 MW. Najgorzej wypadły małe elektrownie wiatrowe, których zamiast 11 wybudowano tylko jedną o mocy 0,8 MW.
Banki niechętne
Jak wyjaśnia portal, część projektów po wygranych aukcjach nie jest realizowanych przez inwestorów. Część z nich jest przygotowywana przez deweloperów tylko do odsprzedaży, przez co ich jakość jest niska i nie zachęca inwestorów do kupna. Również sami inwestorzy licytują zbyt nisko, licząc na spadki nakładów inwestycyjnych, które nie zawsze się zdarzają.
To, że nie zrealizowano jednej trzeciej wszystkich projektów, jest również skutkiem niewystarczających sankcji, które spadają na deweloperów w przypadku niedotrzymania terminów. Jeszcze inna część projektów przepadła z powodu negatywnego nastawienia banków. Nie chcą one finansować projektów, w których stabilność i przewidywalność nie wierzą z powodu huśtawki regulacyjnej.
– Branża od dawna ostrzegała rząd i polityków, że nierespektowanie praw nabytych inwestorów i ciągłe „majstrowanie” przy ustawie OZE będą miały takie konsekwencje, że nawet planowana aukcja na 2,5 GW nic nie da, bo inwestorzy będą się wstrzymywać z inwestycjami, aż do wyklarowania się sytuacji politycznej – mówi portalowi jeden z inwestorów.
OZE w Polsce
Polski rząd już nawet nie ukrywa, że nie spełni unijnych ekologicznych wyzwań i do 2020 r. nie uda nam się osiągnąć celu 15 proc. udziału OZE w produkcji energii.
Porównując się w „zielonym” rankingu z innymi krajami „nowej Unii” wypadamy naprawdę blado, choć ich poziom zamożności i gospodarki jest podobny do naszego. Jak wyjaśniała w rozmowie z INNPoland.pl Ewa Sufin-Jacquemart, prezeska Fundacji Strefa Zieleni, Polska ma ogromny potencjał w rozwijaniu OZE.
– Jeśli chodzi o możliwość inwestycyjną obywateli - mamy dużo ludzi z klasy średniej, ale też rolników, którzy przy odpowiednim systemie pożyczkowym mogliby zainwestować w panele fotowoltaiczne czy przydomowe systemy wiatrakowe. Polacy kochają autonomię i myślę, że każdy rolnik chciałby być niezależny od korporacji, która dostarcza mu prąd, a wytwarzać własny – tłumaczyła.