O teście przedsiębiorcy usłyszeliśmy pod koniec marca. Pomysł został też wpisany do Wieloletniego Planu Finansowego – miał przynieść budżetowi wpływy rzędu, bagatela, 1,2 mld złotych. Jednocześnie jednak projekt sprawdzania, czy prowadzący działalność gospodarczą zaiste są przedsiębiorcami, nie przypadł Polakom do gustu: krytykowały go zarówno organizacje biznesowe, jak i osoby prowadzące na co dzień mikrobiznes. Rząd tej presji nie wytrzymał.
Nowa formuła, pozwalająca
egzekwować prawo (rząd utrzymuje, że inicjatywa była stworzona z myślą o wyłapaniu tych, którzy korzystają z formuły działalności gospodarczej, by uniknąć płacenia wyższych podatków, np. 32-procentowego PIT) ma powstać w ramach Rady Dialogu Społecznego.
Zniknie nazwa, idea pozostanie
Emilewicz wskazuje też na to, że w obowiązujących przepisach są już zawarte podobne kryteria do tych, które miały być „testowane” przez urzędników. W ustawie o podatku dochodowym znajdziemy warunki, będące zaprzeczeniem „bycia przedsiębiorcą”: nie jest nim osoba wykonująca zlecenie na terenie pracy zleceniodawcy, nie ponosząca odpowiedzialności za to zlecenie i odpowiedzialności w zakresie działalności gospodarczej, którą prowadzi.