Aż 90 miliardów złotych – tyle mogłoby się zebrać z należnego podatku CIT, którego nie zapłacili (a powinni) w Polsce przedsiębiorcy w latach 2015-2017. Eksperci Polskiego Instytutu Ekonomicznego, którzy doliczyli się tej kwoty, zastrzegają, że luka stopniowo się zmniejsza. Ale ostatecznego bilansu strat z tego tytułu nie uważają za przesadzony. Wręcz przeciwnie, to może być wierzchołek góry lodowej.
Formalnie rzecz biorąc, definicja luki podatkowej jest prosta – to różnica między kwotą, która rzeczywiście wpływa do budżetu z tytułu podatku, a kwotą, która powinna byłaby wpłynąć, gdyby wszyscy rozliczyli się zgodnie z osiąganymi przychodami i zyskami. Jak pisaliśmy w INNPoland.pl, kwotę tę Instytut wyliczył na 58 do 90 mld złotych w ciągu trzech lat, 2015-2017.
Autorzy raportu pocieszają, że luka maleje. – Według naszych szacunków, odkąd zaczęto intensyfikować działalność instytucji publicznych, dotyczącą ściągalności podatkowej, wpływy z VAT, ale też z CIT, PIT i składek ZUS się zwiększyły – mówi w rozmowie z INNPoland.pl prezes PIE, Piotr Arak. – Zatem luka maleje: jeżeli w 2015 r. było to 50-60 mld zł, to już w 2017 r. było to 20-30 mld zł. W relacji do poziomu PKB możemy mówić o spadku z poziomu 2-2,5 proc. do 0,5-1 proc. PKB – dodaje.
Jednocześnie jednak z danych jednoznacznie wynika, że polskie (i zagraniczne, działające w Polsce) firmy stają na głowie, by uniknąć czy przynajmniej zmniejszyć należny CIT. Jedni nie wypełniają zeznań podatkowych, inni ukrywają dochody przed fiskusem, ktoś zalega z płatnościami, a inny „dokupuje koszty”, żeby zmniejszyć podstawę opodatkowania.
Wystarczy groźba
– Z jednej strony mamy duże firmy, które często wolą ujawnić dochody tam, gdzie to będzie dla nich najkorzystniejsze, z drugiej zaś: olbrzymią szarą strefę w obszarze choćby usług dla ludności, gdzie hydraulik czy sprzątaczka nie wystawiają rachunku za wykonaną pracę – podsumowuje Jeremi Mordasewicz, członek Rady Dialogu Społecznego i doradca zarządu Konfederacji Lewiatan.
Ale i on jest przekonany, że luka stopniowo się zmniejsza. – Śruba została w czasie ostatnich lat znacząco przykręcona: weźmy choćby regulacje dotyczące VAT, jednolity plik kontrolny, klauzulę mającą zastopować unikanie opodatkowania – wylicza.
Proces ma charakter naturalny, bowiem obława na oszustów VAT skutkuje też większą ściągalnością podatków z PIT i CIT. Wspomniana klauzula nie jest stosowana, ale wystarczy sama groźba jej zastosowania, by ściągalność podatków się zwiększyła.
Piotr Arak zakłada, że nowe rozwiązania przyniosą dalsze skutki. – Rok 2018 jeszcze nie został przez firmy zamknięty, nie mamy wszystkich sprawozdań finansowych – podkreśla. – Ale już w czerwcu lub lipcu chcemy opublikować szacunki dla tego okresu. Chcemy zbadać, czy zmiany wprowadzone w 2018 r., dotyczące osób prawnych, czyli płacących podatek CIT, wpłynęły na wysokość luki – precyzuje.
Szef PIE, mówiąc o luce w CIT, wyraźnie oddziela szarą strefę: jak definiuje, chodzi o „optymalizację niezgodną z intencjami ustawodawcy” – zawyżanie kosztów, zaniżanie przychodów, transfer przychodów do innych krajów i zmniejszanie bazy podatkowej w Polsce. To właśnie transfer przychodów do innych państw Arak uważa za trend nabierający znaczenia w luce VAT.
Dla Mordasewicza wiele z tego, co można było osiągnąć w tej dziedzinie dotychczas stosowanymi metodami, zostało osiągnięte. – Niżej wiszące owoce zostały zebrane, teraz będzie coraz trudniej – prognozuje. – No bo jak opodatkować choćby te małe transakcje w usługach dla ludności? – pyta retorycznie.
Cała Polska pracuje na tę lukę
Problem w tym, że – w przeciwieństwie do VAT – trudno w tym przypadku wskazać jakiś określony obszar, na którym mogliby się skupić eksperci fiskusa. – Optymalizowanie lub unikanie płacenia CIT jest zjawiskiem dotykającym właściwie wszystkich branż czy sektorów gospodarki. To nie jest VAT, gdzie można wskazać np. problemy z przewozami paliw i trzeba wprowadzać pakiety paliwowe – wskazuje Piotr Arak.
– Ostrożnie podchodzimy do rekomendowania jakichś zmian prawnych – dodaje też szef PIE. – W przyszłości, przy rozwoju big data oraz analityki danych podatkowych, stosując mechanizmy ścisłego targetowania, będzie można ograniczyć skalę optymalizacji. Na razie chcemy pokazać, jaka jest skala problemu, czego nikt wcześniej nawet nie próbował – kwituje.
Ofensywa fiskusa jest jednak nieunikniona. Zapowiada ją pośrednio Wieloletni Plan Finansowy na kilka najbliższych lat – dokument złożony przez gabinet Mateusza Morawieckiego w Brukseli, będący w ostatnich dniach przewodnikiem po realnych planach i oczekiwaniach rządu na najbliższe lata. Wpływy z uszczelnienia CIT-u w tym i kolejnym roku oszacowano w nim na, odpowiednio, 2,7 i 1,1 mld złotych.
Starczyłoby na 13. emeryturę
Ale to może być dopiero początek. – Fiskus przykręci śrubę biznesowi – prorokuje „Dziennik Gazeta Prawna”, oceniając raport PIE i skalę potrzeb rządu. – Uszczelnienie CIT ma przynieść kilka miliardów złotych – dorzucają dziennikarze gazety. Wnioskują też, że pieniądze z luki CIT mogłyby z powodzeniem wystarczyć na realizację obietnic politycznych największych partii przez dobry rok.
Wątpliwości co do tego, że rządowe programy będą zmuszać fiskus do intensywniejszych działań, nie ma też Mordasewicz. – Kiedy zwiększamy wydatki socjalne, trzeba znaleźć dla nich pokrycie – wskazuje. – Ostatni pakiet, o którym od kilku tygodni mówimy, to 15 mld złotych w tym roku i 40 mld zł za rok. Taką kwotę trzeba gdzieś znaleźć, więc polityka dyscypliny podatkowej niewątpliwie będzie kontynuowana – podsumowuje.
90 mld złotych, jak łatwo zatem policzyć, wystarczałoby na dwa lata prowadzenia hojnej polityki socjalnej. Ale nawet 20-25 mld złotych, które rocznie przepadają z powodu istnienia luki CIT, z powodzeniem wystarczyłoby na 13. emeryturę, czy choćby – spełnienie postulatów nauczycieli.
Zresztą, nic w tym złego. – Przedsiębiorcy też chcą uczciwej konkurencji – zapewnia ekspert Konfederacji Lewiatan. Płacenie podatków przez wszystkich graczy na rynku wyrównuje szanse, gdyż teraz koszty spadają na uczciwych, którzy muszą konkurować z tymi, którzy z państwem się nie dzielą.
Ale w praktyce może się okazać, że łatwiej będzie walczyć z nieuczciwością na poziomie korporacji niż na poziomie drobnego, małego biznesu. Po pierwsze, dlatego że przy stosunkowo niewielkich kosztach będzie można uzyskać lepsze efekty – pod względem odzyskanych sum. Po drugie dlatego, że ofensywa wymierzona w działających na niewielką skalę mikroprzedsiębiorców, którzy unikają wystawiania paragonów może doprowadzić do skoku cen, co z kolei nie musi się podobać wyborcom. W końcu bez paragonu wychodzi o stówkę taniej.