Zdolności do uzyskania kredytu hipotecznego nie ma aż 70 proc. polskich rodzin. Bez własnego M są skazani na wieczny wynajem, pożerający większą część ich dochodów – bo jednocześnie są zbyt bogaci, by móc liczyć na lokal komunalny albo pomoc państwa. To pułapka – nieraz na całe życie.
Zdolność kredytową Polaków zbadała Fundacja Habitat for Humanity Poland. Z uzyskanych przez nią danych wynika, że prawie 40 proc. spośród tych, którzy nie mają wystarczająco wysokich zarobków, by dostać kredyt na mieszkanie, zarabia za dużo, by kwalifikować się do przyznania lokalu komunalnego. Wpadają przez to w tzw. lukę czynszową.
Luka czynszowa
– Luka czynszowa to nie tylko niespełnianie kryteriów, ale również oczekiwanie na zasób komunalny, jeżeli kwalifikujemy się dochodowo. W Polsce na mieszkanie z zasobu gminy czeka się w zależności od wielkości miasta od czterech do nawet 18 lat – komentowała badanie Magdalena Ruszkowska-Cieślak, prezes zarządu Fundacji Habitat for Humanity Poland.
– Dlatego mówi się czasami, że łatwiej jest zamieszkać i wynająć mieszkanie w Londynie niż w Warszawie, właśnie dlatego, że tego zasobu, który jest przystępny cenowo, bardzo drastycznie brakuje – dodaje ekspertka.
Raport UN Global Compact Network Poland określa deficyt na ok. 2,1 mln mieszkań. Co ciekawe, według autorów raportu cytowanego przez serwis Domiporta do 2030 r. brak mieszkań ma być jeszcze większy i wyniesie ok. 2,7 mln lokali.
Wkład własny
Dla wielu osób przeszkodą nie do pokonania jest konieczność posiadania tzw. wkładu własnego. To przynajmniej kilkadziesiąt tysięcy złotych oszczędności, które stanowią podstawę do ubiegania się o kredyt hipoteczny.
Niedawno – tuż po fali nauczycielskich protestów – serwis JakiKredyt.pl wyliczył, warunki, które musi spełnić małżeństwo nauczycieli, by kupić wspólne mieszkanie na kredyt. Zakładając, że mieszkają w Warszawie i nie mają innych zobowiązań finansowych, w kredycie na 30 lat mogą kupić sobie mieszkanie o powierzchni 47 metrów kwadratowych. Oczywiście o ile mają odłożone 80 tysięcy w gotówce.
Takie małżeństwo otrzymałoby kredyt w dwóch z kilkunastu największych polskich banków – EuroBank i Millennium. W tym pierwszym stała rata miesięczna wyniosłaby 1878 zł, marża 1,99 proc., zaś prowizja 2 proc. W drugim – rata wyniosłaby kwota 1881 zł, marża 2 proc., a prowizja 0 proc.
Co z Mieszkaniem+?
Teoretycznie lukę czynszową miał załatać rządowy program Mieszkanie Plus. Przypomnijmy, że w założeniu miał on służyć właśnie osobom bez odpowiedniej zdolności kredytowej, ale stabilnym finansowo. Dzięki niemu mieliby możliwość wynajęcia niedrogiego, zbudowanego po kosztach, mieszkania. Zaś dopłacając do symbolicznego czynszu niewielki procent, dochodziliby do jego własności.
Tak miało być w teorii. W praktyce wyszło inaczej – obecnie realizowana jest w zasadzie tylko komercyjna odnoga tego programu. W jej ramach kupowaniem mieszkań zajmuje się Polski Fundusz Rozwoju (PFR), który jesienią 2018 roku został właścicielem spółki BGK Nieruchomości, realizującej inwestycje w ramach programu Mieszkanie Plus.
Rząd odpalił więc kolejny program, który teoretycznie mógłby pomóc w rozwiązaniu problemu. Chodzi o Mieszkanie na start, czyli dopłacanie do wynajmu lokali mieszkalnych. Grupą docelową są osoby, których nie stać na kupno własnego lokum, jednak zarabiające zbyt dużo, by starać się o przyznanie mieszkania socjalnego albo komunalnego. Problem w tym, że w ten sposób nie zlikwiduje się wspomnianego już deficytu ponad 2 mln mieszkań.
– W Polsce sytuacja jest dość specyficzna. Z jednej strony można się śmiać, że Polacy tak mocno cenią własność mieszkań, że zadłużają się na dziesiątki lat właśnie po to, by mieć je w zasadzie na starość. W innych krajach bardzo rozpowszechnione jest wynajmowanie mieszkania, nawet na całe życie. Problem polega jednak na tym, że np. w Niemczech czynsz nie pochłania większości pensji pracownika, a na dodatek oferta wynajmu jest całkiem spora – ocenia w rozmowie z INNPoland.pl Jan Kosobudzki, agent nieruchomości
– U nas mieszkań na wynajem jest mało i są one po prostu drogie, szczególnie na polską kieszeń – dodaje ekspert.
Tę obserwację potwierdzają twarde fakty. Zgodnie z danymi Eurostatu średnio 69 proc. domów i mieszkań w krajach Unii Europejskiej znajduje się w rękach prywatnych. W Polsce wartość ta przekracza 84 procent, co plasuje nas znacznie powyżej średniej. Wynajem jest popularny w wielu krajach, szczególnie tych bogatych, gdzie współczynnik wysokości pensji do ceny metra kwadratowego mieszkania jest bardziej korzystny niż w Polsce. A mimo wszystko, tam nie kupuje się mieszkań.
Wynajem mieszkań w Polsce
– My uważamy, że wynajem to jest oddawanie swoich ciężko zarobionych pieniędzy komuś obcemu i wolimy mieć własne. Ceną jest - nie chcę oceniać, czy to dobrze, czy źle - oddawanie swoich ciężko zarobionych pieniędzy bankowi. Warto zauważyć, że przez cały okres spłaty kredytu oddajemy bankowi mniej więcej dwukrotność ceny początkowej mieszkania – mówi Kosobudzki.
Na dodatek stajemy się bardziej uwiązani do miejsca i mniej mobilni – to akurat wielu osobom nie przeszkadza, ale w przypadku zmiany pracy może być uciążliwe.