Zasady wypłacania emerytur minimalnych są niejasne – alarmuje Gazeta Wyborcza. Jeśli ziści się najgorszy scenariusz, tysiące ludzi szybko stracą prawo do dopłat i będą musiały żyć za kilkaset złotych miesięcznie.
Obecnie minimalną emeryturę mogą dostać osoby, które udowodnią odpowiedni staż pracy – 20 lat w przypadku pań, 25 dla panów. Jeśli ich świadczenie miałoby być niższe, niż 1100 złotych brakującą różnicę dorzuci ZUS.
W projekcie ustawy rząd zapisał jednak, że przy wyliczaniu emerytury minimalnej będzie uwzględniał nasze prywatne pieniądze w IKE. "Wyborcza" pisała o takim scenariuszu, ale wtedy Polski Fundusz Rozwoju zaprzeczał.
Jaka jest różnica? Jeśli wyjdzie na to, że łącznie z pieniędzmi z IKE kwota emerytury przekroczy minimalną, to dopłata nie zostanie przyznana.
– Właśnie się okazuje, po co rządowi była potrzebna reforma OFE. Premier tłumaczył, że Polacy na niej zyskają, a okazuje się, że stracą. Postanowiono bowiem, że setki tysięcy emerytów straci dopłaty do emerytur minimalnych. To oznacza dla nich biedę na starość – mówi Wyborczej dr Łukasz Wacławik, specjalista od ubezpieczeń społecznych.
Najbardziej poszkodowane będą panie. Już dziś okazuje się, że kobiety odchodzące na emeryturę w wieku 60 lat dostają świadczenie niższe średnio o 1 tysiąc złotych od mężczyzn, którzy odchodzą z pracy w wieku 65 lat.
Dziś emerytury minimalne pobiera 214 tys. osób. Problem będzie narastał, bo z każdym rokiem emerytury będą niższe i więcej osób będzie spadać poniżej minimum. Według analityków po obniżeniu wieku emerytalnego do 60/65 lat emerytów, którzy nie uzbierają składek nawet na emeryturę minimalną, będzie ponad dwa razy więcej, niż gdybyśmy pozostawili wiek emerytalny na poziomie 67 lat dla obu płci.