Premier zabrał się za promowanie idei połączenia Orlenu i Lotosu. To pomysł realizowany przez obecnego prezesa Orlenu, Daniela Obajtka. Dokumenty są już w Brukseli a Morawiecki zachwala cały projekt, posługując się przy okazji fałszywymi danymi.
Od razu po tym, jak Orlen złożył do Komisji Europejskiej formalny wniosek o zezwolenie na przejęcie kapitałowe konkurencyjnej grupy Lotos, premier Morawiecki pojawił się na antenie Polsat News, gdzie gorąco zachwalał ten pomysł.
– Zwracam tylko uwagę, że potężne koncerny, takie jak Royal Dutch Shell, BP, Total czy Repsol, które są wielokrotnie większe od potencjalnie połączonego Orlenu z Lotosem, funkcjonują sobie bez przeszkód i mają pozycję daleko bardziej monopolistyczną, dominującą niż połączony Orlen i Lotos – mówił w Polsacie Mateusz Morawiecki.
Premier rozminął się z prawdą
Z tym twierdzeniem postanowił się rozprawić dziennikarz Gazety Wyborczej, Andrzej Kublik. Przyznaje, że firmy wymienione przez premiera faktycznie są większe od połączonych sił Orlenu i Lotosu, pojawia się jednak kilka „ale”.
Holenderski Shell ma jedną z sześciu rafinerii w tym kraju, daleko mu więc do monopolu. Produkuje 1/3 paliw w Holandii. Brytyjskie BP nie ma na Wyspach ani jednej rafinerii. Hiszpański Repsol rywalizuje na swoim rodzimym rynku z koncernem Cepsa – mają odpowiednio 50 i 40 proc. udziałów w rynku rafineryjnym. Monopolu na wytwarzanie ropy we Francji nie ma też Total.
– W Polsce firma powstała po przejęciu Lotosu przez Orlen posiadałaby obie polskie rafinerie ropy naftowej, czyli 100 proc. ich potencjału. Miałaby też 90 proc. w hurtowym handlu paliwami silnikowymi i prawie 50 proc. w handlu detalicznym. Takiej dominacji na rodzimym rynku nie ma żaden z koncernów wymienionych przez premiera Mateusza Morawieckiego – pisze Andrzej Kublik.