W przyszłorocznym budżecie Państwa zabraknie co najmniej 2 mld zł na sfinansowanie wszystkich obietnic rządu – pisze portal businessinsider.com.pl. Ta kwota to jednak minimum, a luka może być znacznie większa. Dla pewnych rządowych rozwiązań nie wskazano bowiem źródeł finansowania.
Ekonomiści prezydenta wykryli lukę
Ekonomiści z Narodowej Rady Rozwoju, która jest ogranem doradczym prezydenta RP, dokonali niepokojących wyliczeń, jak informuje businessinsider.com.pl. Okazuje się, że działania rządu na rzecz zasilenia budżetu przyniosą około 40 mld zł, zaś realizacja głównych zapowiedzi pochłonie minimum 42 mld zł.
Finansowy plan rządu na 2020 rok jest ambitny. Rewitalizacja połączeń autobusowych, PIT dla młodych, obniżenie stawki PIT z 18 do 17 proc. i wyższe koszty uzyskania przychodów, a także „13” emerytura oraz 500 plus na pierwsze dziecko - to wszystko ma pochłonąć 42 mld zł z budżetu państwa.
Aby sfinansować te wszystkie założenia, rząd zamierza zlikwidować OFE, co przyniesie jednorazowo 9,7 mld zł, ograniczyć VAT i uszczelnić składki FUS (po 7,7 mld zł), sprzedawać uprawnienia emisji CO2 (5,7 mld zł) oraz częstotliwości, np. 5G (3,5 mld zł), znieść „trzydziestokrotność” (5,2 mld zł), oraz wprowadzić inne opłaty i wydatki, m.in. wzrost akcyzy i innych obciążeń (5,2 mld zł).
Przeszacowane wyliczenia
Choć pozornie według planów rządu koszty nie przekroczą wpływów, ekonomiści czołowych w Polsce banków mają wątpliwości. W rozmowie z portalem Piotr Bielski z departamentu analiz ekonomicznych Santander zauważa, że luka między tym, co zamierza zrealizować rząd, a przedstawionymi źródłami finansowania może być znacznie większa.
– Po pierwsze dlatego, że po dymisji minister Teresy Czerwińskiej zdecydowano o pewnej modyfikacji planowanych zmian podatkowych – mam tu na myśli obniżkę PIT z 18 do 17 proc. dla wszystkich zamiast wprowadzenia dodatkowego progu podatkowego, czy rozszerzenie grupy młodych objętych zerowym PIT-em, a to oznacza kilka miliardów złotych więcej po stronie wydatków – wylicza ekonomista.
– Po drugie, może się okazać, że odsetek osób które zdecydują się pozostać w „nowym IKE” będzie wyraźnie mniejszy niż rząd założył - a to może oznaczać kilka miliardów złotych mniej jednorazowych wpływów z „opłaty przekształceniowej”. Po trzecie wreszcie, niepewność dotycząca koniunktury światowej jest obecnie bardzo duża i może się okazać, że spowolnienie gospodarcze będzie bardziej dotkliwe – dodaje.
Wyższe podatki
Z kolei główny ekonomista BCC Stanisław Gomułka ma zastrzeżenia do niektórych wyliczeń i uważa, że rząd zakłada o wiele znaczniejsze wpływy z tytułu uszczelniania systemy podatkowego, podczas gdy dane resortu finansów z pierwszych czerech miesięcy 2019 r. Pokazują znaczne odchylenie wpływów z podatku VAT w dół w stosunku do oczekiwań.
Z tego powodu ekonomiści wieszczą wyższe podatki. Aleksander Łaszek, główny ekonomista Forum Obywatelskiego Rozwoju zauważył, że realizacja piątki Kaczyńskiego wyczerpuje wszystkie rezerwy finansowe, co w efekcie zmusi rząd do wprowadzenia szeregu nowych podatków, o których na razie cisza.