W regulaminach linii lotniczych trudno doszukiwać się jakichkolwiek wzmianek na temat dress code'u. Wydawać by się mogło, że na pokład możemy wejść ubrani, jak chcemy. Zdarza się jednak, że pasażerowie są wypraszani ze względu na strój.
Przekonała się o tym Angielka, która została wyproszona z samolotu w Maladze za zbyt prześwitująca bluzkę i brak biustonosza oraz wulgarne zachowanie. Jednak także Polkom zdarzają się niestosowne zachowania w samolocie.
Rok temu media społecznościowe obiegł bulwersujący film, na którym widać, jak mówiąca po polsku kobieta nie mogąc dłużej wytrzymać po prostu... sika w samolocie na podłogę. Mówiące po angielsku stewardessy upominały kobietę.
Niewłaściwe zachowanie czy wygląd pasażera można zakwalifikować jako wykroczenie przeciwko obyczajowości oraz porządkowi publicznemu, o których mówi kodeks wykroczeń – pisze Rzeczpospolita. Tym samym za wulgarny wygląd lub zachowanie możemy wylecieć, ale z pokładu.
Jeden z warunków Linii Lotniczych LOT wskazuje, że "przewoźnik może odmówić przewozu pasażera, jeżeli prowadzi to do oczywistego naruszania przez niego dobrych obyczajów, co może budzić poważne zastrzeżenia innych pasażerów, albo gdy stanowi on zagrożenie dla siebie samego, innych pasażerów lub czyjegoś mienia", przypomina dziennik.
Gigantyczna kara za awanturę w samolocie
Wszystkich was pozabijam – krzyczała 25-letnia Brytyjka Chloe Haines, lecąc liniami Jet2 z lotniska Londyn Stansted do Dalaman w Turcji. Kobieta, za próbę otwarcia drzwi samolotu w połowie lotu i agresywne zachowanie wobec załogi, otrzymała srogą grzywnę.
Do awantury doszło w czerwcu. Według doniesień medialnych kobieta próbowała otworzyć drzwi ewakuacyjne samolotu, krzycząc „wszystkich was pozabijam”. Brytyjkę obezwładnili wspólnymi siłami personel kabinowy i pasażerowie. Samolot musiał zawrócić do Stansted, a maszynę eskortowały z powrotem dwa myśliwce Typhoon.
Odwołano lot przez awanturującego się Polaka
Odwołany lot, samolot pełen zirytowanych pasażerów i popisy oratorskie na pokładzie – taki był efekt nadużycia jakiejś substancji psychoaktywnej przez Mariusza B. Przedstawiający się jako student prawa i człowiek codziennie bywający w sądzie, stał się niechlubnym bohaterem mediów społecznościowych.
Mężczyzna nie reagował na polecenia obsługi, groził, że „zrobi tak, jak pewien sprytny Chińczyk i pozwie linie nie na 20, ale na 100 mln dolarów i wygra”.