Kandydatka na premiera z ramienia KO Małgorzata Kidawa-Błońska powiedziała, że sztuczne podnoszenie płac za pomocą dekretów jest nieskuteczne i przyniesie firmom więcej szkody, niż pożytku. Według niej płaca minimalna powinna wynosić połowę średniej krajowej, czyli zależeć od koniunktury.
Dodała, że takie podwyższanie płacy minimalnej "jest nierealne i szkodliwe".
– Jeżeli chcemy zniszczyć polską przedsiębiorczość, to rzeczywiście takie pomysły mogą być. Trzeba wspierać przedsiębiorców, trzeba obniżać koszty pracy, trzeba pozwalać im, żeby firmy się rozwijały, inwestowały w siebie, a nie dekretami ogłaszać, ile ma wynosić pensja. Tak było w socjalizmie – powiedziała polityk KO.
Prawo i Sprawiedliwość obiecało, że do 2023 r. wynagrodzenie minimalne wzrośnie w Polsce do 4000 złotych brutto, wobec 2250 złotych dziś.
Czyli w ciągu niecałych czterech lat, najmniej zarabiający Polacy mają zarabiać tyle, ile jeszcze w 2014 r. (!) zarabiał przeciętny Polak – wskazuje Ignacy Morawski ze Spotdata. Obietnica ekstremalnej podwyżki płacy minimalnej, dana podczas weekendowego konwentu wyborczego przez prezesa PiS Jarosława Kaczyńskiego, jest pod ostrzałem komentarzy zdegustowanych ekspertów. Zewsząd padają pytania - czy to tania kiełbasa wyborcza czy objaw szaleństwa, który należy traktować na poważnie?
– My mówimy, że praca jest bardzo ważna. (...) Ten pomysł, który mamy, żeby zarobki ludzi były większe, który nie powoduje, że przedsiębiorca będzie musiał więcej zapłacić: obniżamy podatki i dopłacamy dla tych ludzi, którzy mniej zarabiają, żeby wyrównywały się ich szanse. Ustalamy w naszym programie, że płaca minimalna ma wynosić połowę średniej krajowej, bo średnia krajowa zależy od koniunktury – podsumowała Kidawa-Błońska.